To największe, co przychodzi samo

ks. Roman Stafin

publikacja 13.04.2022 20:20

Dziś w naszym cyklu ks. Roman Stafin tłumaczy, czym jest modlitwa nadziei. Trudna, ale każda powinna taką być.

To największe, co przychodzi samo Karolina Pawłowska /Foto Gość Każda modlitwa powinna być modlitwą nadziei, oddaniem Bogu swojego życia.

"Pomódl się o to czego nie chcesz wcale
czego się boisz jak wiewiórka deszczu
przed czym uciekasz jak gęś coraz dalej
przed czym drżysz jak w jesionce bez podpinki zimą
przed czym się bronisz obiema szczękami

zacznij się wreszcie modlić przeciw sobie
a to największe co przychodzi samo
                          (ks. Jan Twardowski)

Cóż znaczy to, że mamy się modlić o to, czego się boimy, czego chcemy uniknąć?! Czy mamy modlić się przeciw sobie?

Modlimy się przecież o to, co dla nas dobre, pożyteczne, konieczne - oczywiście według nas, a tu ks. Twardowski wywraca nam całkowicie naszą filozofię modlitwy. I nawet to uzasadnia, mówiąc: "... a to największe co przychodzi samo", czyli to, czego Bóg chce, a to, czego Bóg chce, często różni się od tego, czego my chcemy.

Nasze modlitwy najczęściej wypełniamy życzeniami. Trzymamy się kurczowo ziemskich spraw. Wtedy nie skupiamy się na Bogu, ale na swoim życiu. Boga traktujemy jak św. Mikołaja. Stajemy się "karzełkami w świecie małych spraw" - jak powiada Henri J.M. Nouwen. 

Jak zatem powinniśmy się modlić? Modlitwa prawdziwa, głęboka wypełniona jest przede wszystkim nadzieją na spotkanie z Bogiem, z Jezusem Chrystusem; spotkanie, w które wpisane są owszem nasze troski, sprawy, bóle, ale nie one są najważniejsze.

Wspomniany już tu Henri J.M. Nouwen, wykładowca duchowości w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie i w Europie, wybitny pisarz duchowy XX wieku, spędził ostatnie lata życia z niepełnosprawnymi umysłowo i fizycznie. Warto sięgnąć po jego książki. W jedne z nich przytacza następującą wypowiedź pewnego studenta:

"Postrzegam nadzieję jako postawę, w której wszystko pozostaje przede mną otwarte. Nie, żebym nie myślał o swojej przyszłości, ale myślę o niej w całkiem inny sposób. Nadzieja to jest śmiałe otwarcie się na wszystko, cokolwiek mnie spotka jutro, za dwa miesiące albo za rok. Życie z nadzieją to wejście bez lęku w sprawy, o których nie wiadomo, jak się potoczą; niecofanie się nawet wtedy, gdy początkowo coś mi nie wychodzi; ufność we wszystkim, co się robi" (Nouwen, Otwarte dłonie, Kraków 2007, s. 37).

Na czym polega ta ufność? Na następującej prawdzie: Bóg, mój Ojciec i Zbawiciel, mnie zna; dobrze wie, czego mi potrzeba i daje mi to, co mnie jest rzeczywiście potrzebne, bo mnie kocha.

Zdarzyło się wielu: ból, badania, diagnoza: rak złośliwy. W pierwszej chwili szok: "Przecież ja mam dopiero 40 lat, co teraz będzie? Moja rodzina, moje dzieci, moje plany?". Strach zaczyna paraliżować myślenie, emocje prowadzą do przygnębienia, a nawet do zwątpienia i rezygnacji.

I wtedy - w oparciu o mocną wiarę - potrzebna jest modlitwa nadziei: "Boże, Ty widzisz (co się ze mną dzieje), Ty wiesz (co we mnie jest, co przeżywam), oddaję Ci moje życie. Ty jesteś moją mocą. Bądź wola Twoja". Po takiej modlitwie, powtarzanej często w ciągu dnia w formie aktu strzelistego, wchodzi do duszy stopniowo Chrystusowy pokój; a spokój wewnętrzny mobilizuje siły organizmu do walki z chorobą. Lęk, przygnębienie, rezygnacja osłabiają przecież siły witalne.

W modlitwie nadziei nie koncentruję się na moim życzeniu, mojej prośbie - choć ją wypowiadam - lecz na Bogu, dawcy darów. Pragnę konkretnego dobra, ale pokładam nadzieje w Bogu, który da mi to, czego rzeczywiście potrzebuję; nie stawiam Mu żadnych warunków; nie ograniczam Boga w jakikolwiek sposób, ale oczekuję od Niego wszystkiego.

Bóg daje mi zawsze to, co ostatecznie dla mnie dobre -może nie w danej chwili, jakbym tego chciał, ale ja wcale nie muszę już teraz wiedzieć, co mi da, kiedy i jak to się stanie.

To jest trochę tak jak z mamą i dzieckiem. Dziecko prosi ja o coś, nudzi przez pół dnia, ale tego nie otrzymuje, ponieważ kochająca go mama wie, że to, o co ono prosi, nie jest teraz dla niego czymś dobrym. Dziecko ostatecznie się podporządkowuje, chociaż decyzji matki nie rozumie; nie rozumie, ale też nie przestaje jej kochać.

Trzeba Jezusowi opowiadać o swoim codziennym życiu; trzeba zanosić do Niego nasze prośby; trzeba oddawać Mu swoje życie, bo to sprowadza pokój do duszy. Modląc się, trzeba po prostu obdarzyć Boga bezgranicznym zaufaniem!

"Modlitwy idą i wracają - nie ma niewysłuchanej.
Dlatego wysłuchane, że każda zwraca się na powrót.
A dlatego powraca każda z modlitw, że wszystkie są z Miłości".
                                                                 (C.K. Norwid)

Słowo "Miłość" Norwid pisze z dużej litery, a więc ma na myśli Boga-Miłość. Każda modlitwa jest wysłuchana przez Boga, który jest Miłością! Dlatego każda modlitwa powinna być modlitwą nadziei.