Dotknijcie! I dajcie jeść

Andrzej Macura

publikacja 20.04.2022 11:15

Garść uwag do czytań Czwartku Wielkanocnego z cyklu „Biblijne konteksty”.

Tomasz sprawdza Wikimedia /PD Tomasz sprawdza
Nie tylko Tomasza Jezus zachęcał: dotknijcie, mam ciało (obraz Caravaggia)

Nie, nie da się wzruszyć ramionami i przejść do swoich codziennych spraw. Wieść o zmartwychwstaniu jednak zbyt wiele zmienia. Choć pewnie często do nas to z całą wyrazistością nie dociera. Choć przecież w Chrystusa wierzmy....

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 3, 11-26

Gdy czyta się początek Dziejów Apostolskich trudno oprzeć się wrażeniu, że pierwsze dni, tygodnia, miesiące, chrześcijaństwa to było jedno wielkie święto. Zgrzyty, owszem, też były, ale przede wszystkim widać unoszenie się dwa centymetry nad ziemią. Na pewno było w tym działanie Ducha Świętego, choć patrząc od czysto ludzkiej strony trzeba pamiętać, że ci ludzie albo widzieli zmartwychwstałego Jezusa albo słuchali świadectw ludzi, którzy Go widzieli. Na pewno wiadomość, że ktoś pokonał śmierć i obiecuje to samo wierzącym w Niego musiała rozpalać umysły. Przede wszystkim zaś ci pierwsi chrześcijanie doświadczali Bożej  mocy; „czynili wiele znaków i cudów” – czytamy o Apostołach w zamieszczonej na koniec drugiego rozdziału Dziejów charakterystyce tego Kościoła. Ta wspólna nadzieja, wspólne ekscytacje sprawiały, że trzymali się razem. Razem przychodzili do świątyni – zapewne dla chwalenia Boga i dawania świadectwa o Jezusie  – a w domach pielęgnowali wspólnotę „łamiąc chleb” – czy to Eucharystyczny czy powszedni.

Pierwsze czytanie tego dnia to właśnie fragment opowieści o tym Kościele. Przypomnijmy co wydarzyło się wcześniej: Duch Święty został już zesłany, Piotr odważnie wygłosił pierwszą mowę. Ze wspomnianej wcześniej charakterystyki Kościoła wnosimy, że i różne cuda działy się przez ręce Apostołów. No i mamy  (czytaną w Kościele dzień wcześniej) opowieść o jednym z takich (?) spektakularnych wydarzeń – uzdrowieniu chromego w bramie świątyni. W odpowiedzi na zdumienie, w jakie wprawieni zostali świadkowie wydarzenia, Piotr wygłasza swoją drugą mowę. I właśnie tę mowę słyszmy w czwartek w Oktawie Wielkiej Nocy jako pierwsze czytanie.

Gdy chromy, uzdrowiony, trzymał się Piotra i Jana, cały lud zdumiony zbiegł się do nich w krużganku, który zwano Salomonowym. Na ten widok Piotr przemówił do ludu: „Mężowie izraelscy! Dlaczego dziwicie się temu? I dlaczego także patrzycie na nas, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, Bóg ojców naszych wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. I przez wiarę w Jego imię temu człowiekowi, którego oglądacie i którego znacie, imię to przywróciło siły. Wiara wzbudzona przez niego dała mu tę pełnię sił, którą wszyscy widzicie.

Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone, aby nadeszły od Pana dni ochłody, aby też posłał wam zapowiedzianego Mesjasza, Jezusa, którego niebo musi zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy, co od wieków przepowiedział Bóg przez usta swoich świętych proroków.

Powiedział przecież Mojżesz: «Proroka jak ja wzbudzi wam Pan, Bóg nasz, spośród braci waszych. Słuchajcie Go we wszystkim, co wam powie. A każdy, kto nie posłucha tego Proroka, zostanie usunięty z ludu». Zapowiadali te dni także wszyscy prorocy, którzy przemawiali od czasów Samuela i jego następców. Wy jesteście synami proroków i przymierza, które Bóg zawarł z waszymi ojcami, kiedy rzekł do Abrahama: «Błogosławione będą w potomstwie twoim wszystkie narody ziemi». Dla was najpierw wskrzesił Bóg Sługę swego i posłał Go, aby błogosławił każdemu z was w odwracaniu się od grzechów”.

Przebogate w treść czytanie... Główne przesłanie tej mowy? Chyba jasne: Jezus był zapowiadanym dla ludu Bożego przez proroków Mesjaszem; wyście jednak Go zabili spełniając w ten sposób zapowiedzi proroków. Ale teraz już dość: pokutujcie i nawróćcie się; uwierzcie w Jezusa. Jeśli nie, choć to dla was w pierwszym rzędzie Bóg posłał Mesjasza, zostaniecie z ludu Bożego usunięci.

No właśnie: to nie tak, że jest jeden lud Boży, Izrael, a potem drugi, Kościół. Jest jeden, do którego od Chrystusa wchodzi się przez wiarę, nie urodzenie. Kto nie wierzy, sam się z tej wspólnoty wyklucza. Warto zwrócić tu też uwagę na pewną oczywistość, często jednak oczywistość zapominaną: chrześcijaństwo nie tyle jest religią nową, co pewną reformą religii Izraela. Pierwsi chrześcijanie – Żydzi przecież, i to Żydzi chętnie modlący się w świątyni – po prostu uwierzyli Jezusowi, że jest Chrystusem, Mesjaszem; że w Nim spełniły się zapowiedzi proroków. To tłumaczy skąd to wyjątkowe traktowanie żydów (w sensie religijnym, nie narodowym) przez chrześcijan oraz ilość problemów teologicznych, jakie we wzajemnych relacjach się pojawiają. Ten spór o wiarę i niewiarę Jezusa jest i dziś osią współczesnych sporów między wierzącymi obu tych religii.

To, że śmierć Jezusa była elementem Bożego planu implikuje pewna ważną prawdę. Chodzi o pokazanie sensu działań Boga, historii zbawienia. Ale o tym w części poświęconej wyjaśnianiu tekstu Ewangelii....

W tym jasnym głównym przesłaniu mowy Piotra trudno jednak odnaleźć się uczniom Chrystusa XXI wieku. Dwa tysiące lat chrześcijaństwa, które rozwijało się w różnych nieżydowskich kulturach sprawia, że dawne spory, zwłaszcza dla potomków nie-żydów,  są może jeszcze ważne dla teologii ale nie budzą już emocji. Dlatego warto zauważyć nie tylko tę główną myśl mowy Piotra. Parę drobiazgów...

  • Piotr przedstawia Boga jako tego, który jest wierny swoim obietnicom. Jak zapowiedział, tak się stało. Najbardziej zaskakuje jednak, że choć zapowiedzi proroków jasno przedstawiały przyszłego Mesjasza, wielu Żydów to nie przekonało. Skąd ta ślepota? Ano właśnie: to pokazuje, że jak człowiek sobie coś wbije do głowy, to bardzo trudno mu zobaczyć, że jest jednak inaczej. Żydzi, którzy nie uwierzyli Jezusowi trwali i trwają w swoich oczekiwaniach na spełnienie zapowiedzi proroków, choć postać Jezusa w zadziwiający sposób spełnia wiele różnych, nawet wydawałby się sprzecznych ze sobą proroctw. Nie uwierzyli i nie wierzą, bo ważniejsze od tych zapowiedzi były ich wyobrażenia o tym, kim powinien być Mesjasz, jak powinno wyglądać Jego królestwo... Warto pamiętać o tym i dziś. Przyjęcie Jezusa, a już zwłaszcza Jego odrzucenie nie ma wiele wspólnego z poszukiwaniami rozumu. To bardziej pewien akt woli; wybór tego, co z jakichś powodów wydaje się człowiekowi wygodniejsze. Rozum może podprowadzić pod taki czy inny wybór, ale nie przekona do takiego czy innego wyboru woli. To o tyle ważne, że nieraz – w katechezie na przykład – pamiętamy o oddziaływaniu na rozum, zapominamy, by wspomóc w dobrych wyborach wolę.
     
  • Piotr odpowiada też na pytanie dlaczego, choć Mesjasz już przyszedł, ciągle nie widać tak wyraźnie, by w tym świecie panował. „Niebo musi zatrzymać (Go) aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy”.  A w międzyczasie człowiek nie ma siedzieć z założonymi rękami oczekując, że kiedy przyjdzie wszystko odnowi, ale trzeba pokutować i nawrócić się, aby jego grzechy zostały zgładzone. W domyśle – by mógł skorzystać z dobrodziejstw, jakie Mesjasz przyniósł, by nadal mógł być członkiem ludu Bożego. To też ważne dla nas dziś: nie oglądaj się na to, jaki jest świat. Ty bądź dobry i święty. Ty odnów ten świat – samego siebie – by Chrystus, kiedy przyjdzie, mógł tylko dokończyć to dzieło. Bo jeśli o to nie zadbasz, może się okazać, że też zostaniesz z tego ludu wykluczony.
  • Piotr tłumaczy, że chromy nie został uzdrowiony jego mocą czy mocą Jana, ale przez wiarę w imię Jezusa.... To ważne wskazanie: żeby dostąpić Bożego cudu nie wystarczy cudotwórca. I pewnie nie są tez istotne rytuały. Trzeba wiary w Jezusa Chrystusa. Istotne: Piotr nie mówi tu jednak o automatyzmie. Niekoniecznie jest tak, że jeśli wierzę, to zostanę uzdrowiony. Z całą też pewnością to, że nie zostałem uzdrowiony nie znaczy, że nie wierzę.
     
  • Piotr mówi: „teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi”.... Zastanawiające. Warto i dziś chyba podobnie podchodzić do tych, którzy nie wierzą czy sprzeciwiają się wierze czy innych grzeszników. Mogą „działać w nieświadomości”. Nie ma co ich osądzać, a raczej trzeba polecać ich Bożej łaskawości, by Bóg otworzył im oczy...

2. Kontekst Ewangelii Łk 24, 35-48

Ewangelia Czwartku Wielkanocnego to scena, w której Jezus, po zmartwychwstaniu ukazuje się swoim uczniom. W opowieści ewangelisty Łukasza wygląda właściwie na ostatnią. Tyle że nie czytaną tego dnia w całości, a w dzisiejszych tłumaczeniach tej Ewangelii przedzieloną od reszty dodanym przez redaktorów śródtytułem. Dalsza część opowiadania, o wniebowstąpieniu, rozpoczyna się od słowa „potem”. Może znaczyć, że po jakimś czasie, ale może też znaczyć, że zaraz, po paru minutach. Gdyby nie to, że w drugim swoim dziele, Dziejach Apostolskich, Ewangelista wspomniał na początku o ukazywaniu się Jezusa przez czterdzieści dni, tak moglibyśmy właśnie pomyśleć. Trudno powiedzieć dlaczego Łukasz tak „ścieśnił” opowiadanie o tych wydarzeniach, szeroko rozpisując się jedynie o spotkaniu z uczniami idącymi do Emaus. Może było tak, że nie chcąc wikłać się w wiele szczegółów postanowił pokazać tylko to, co najistotniejsze.

W swojej opowieści wspomina więc tylko dość krotko o odkryciu przez kobiety pustego grobu, o ich spotkaniu z aniołami i o Piotrze który przyszedł do grobu sprawdzić co się stało. Potem mamy ową długą, barwną opowieść o spotkaniu z Jezusem uczniów idących do Emaus i krótką wzmiankę o tym, że Jezus ukazał się Piotrowi – to mówią owym dwom uczniom z ci, którzy zostali w Jerozolimie. I zaraz mamy opowieść o spotkaniu Jezusa z uczniami. Skąpo? Tak, ale faktycznie znajdujemy w tej scenie to, co najistotniejsze. Przytoczmy ten tekst.

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam!” Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożył przy nich.

Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego”.

4. Warto zauważyć

Pierwsze najważniejsze: Jezus naprawdę zmartwychwstał. Dowody? Nie dla nas, żyjących w XXI wieku oczywiście, bo my zawsze możemy powiedzieć, że to bajki. Dla nas dowodem będzie to, że świadkowie tamtych wydarzeń za prawdziwość tego, co nam przekazali zaręczyli męczeństwem. Ale bardzo istotnym byłoby jakieś uzasadnienie, że oni sami nie ulegli jakiejś iluzji, że ktoś nie wprowadził ich w błąd. A w tej scenie mamy ważne argumenty, że jednak nie.

Po pierwsze, uczniowie widzą Jezusa. Pokazał się im. Pokazał im też swoje ręce i nogi – akcentuje Ewangelista; pewnie chodzi o wyraźne ślady męki. Po drugie, rozmawiają z Nim. Po trzecie – dotykają Go.  A po czwarte... Jezus  prosi o jedzenie i je przy swoich uczniach. Prawdopodobieństwo, że to wszystko tylko im się zdawało jest więc bardzo niewielkie.

Drugie... Sam fakt, że Jezus dosłownie zmartwychwstał; to znaczy że nie był duchem, że przyoblekł się na powrót w ciało.... Nosił – zapewne – ślady męki – mimo to nie wydawał się umęczony. Jakby te rany nie bolały, jakby ich nie było. Łukasz nie wspomina tu – jak Ewangelista Jan – o zamkniętych drzwiach, a więc o tym, że drzwi czy ściany nie były dla Jezusa z owym nowym ciałem przeszkodą. Ale już samo to pokazuje nam, że to ciało jest jakoś inne od naszych ziemskich ciał; że jest jakby uszlachetnione, podległe innym prawom. Biologii, fizyki może też... Nic więcej na jego temat powiedzieć nie możemy, ale i tak to ważna dla nas prawda: nie tylko nasze dusze będą żyły wiecznie, ale także nasze zmartwychwstałe ciała. Podobne do ciała zmartwychwstałego Jezusa. A skoro i On jest w niebie z ciałem, skoro przez wniebowzięci jest też w niebie z ciałem Maryja, znaczy to, że niebo będzie w jakiś sposób materialne. Nie będzie to świat czystych duchów.... Wielkie dowartościowanie tak pogardzanej przez niektóre nurty religijne materii.

No i trzecie, te pouczenia... Jezus wskazuje swoim uczniom, że Jego bolesna śmierć była zapowiedziana przez proroków. Znaczy się nie wydarzyło się nic, co nie byłoby w Bożych planach. To ważne o tyle, że pomogło im zrozumieć owe Boże plany; zobaczyć Boga jako tego, który niekoniecznie przychodzi z mocą, ale też nieraz w uniżeniu. Zdumiewający rys Boga, prawda? Pomogło też zrozumieć sens męki Jezusa: naprawienie nieposłuszeństwa Adama posłuszeństwem Ojcu aż do śmierci. Śmierć Jezusa nie jawiła się już więc im jako swoisty „wypadek przy pracy”, ale jako istoty element Bożego planu zbawienia człowieka...  A przy okazji – jak wspomniałem komentując pierwsze czytanie – pomogło im pokazywać Żydom to, co się wydarzyło nie jako zupełną nowość, zerwanie ze starym, ale realizację planu Boga.

Te trzy sprawy to chyba to, co najistotniejsze w tej opowieści...

4. W praktyce

  • Nie dość podkreślenia tej prawdy: zmartwychwstanie Jezusa wszystko zmienia. To znaczy zmienia to, w jaki sposób człowiek patrzy na swoje życie. Bo jeśli On zmartwychwstał i my mamy zmartwychwstać.... Może konkretnych planów na wieczność nie ma sensu robić, bo nie wiemy jak tam będzie, ale wiemy na pewno, że będziemy mieli ciała. Nie podlegające cierpieniu, ułomności i temu podobnym. Chyba fajnie :)
     
  • Boży plan, realizowany mimo przeszkód, jakie człowiek przez wieki stawiał Bogu... To budzi nadzieję, że także i dziś człowiek nie potrafi Bożych planów przekreślić. Owszem, może utrudniać, zmusić Boga do szukania innych sposobów ich realizacji, ale Bóg mimo tych przeciwności swój cel zrealizuje. To napawa nadzieją może nie zaraz na to, że piekło będzie puste, ale że nie trafią tam ci, którzy tego nie chcą. No bo skoro On chce nas zbawić, my chcemy się zbawić, to na pewno się uda...
     
  • W nawiązaniu do Piotrowego „działaliście w nieświadomości”... To chyba dobry dla nas przykład. Lepiej chyba założyć, ze ktoś, kogo nazwalibyśmy może złym człowiekiem tak naprawdę jest człowiekiem działającym w nieświadomości. Może to naiwne, ale unikamy w ten sposób osądzania bliźnich. A przecież, przyznajmy to, często za mało o drugim wiemy, żeby osądzić sprawiedliwie. Lepiej wykazać się taką wielkodusznością, a sąd zostawić Bogu; jedynemu, który wie wszystko i dlatego może sądzić sprawiedliwie.