Ku przebóstwieniu

Andrzej Macura

publikacja 13.05.2022 15:44

Garść uwag do czytań na święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana roku C, z cyklu „Biblijne konteksty”.

Ogień Józef Wolny /Foto Gość Ogień
Ogarnia wszystko i zamienia w siebie. Ale niszczy. Bóg nie

W Wielki Czwartek, gdy rozpoczyna się Triduum Paschalne i wspominamy ustanowienie Eucharystii,  trzeba by wspominać też ustanowienie sakramentu kapłaństwa. Za dużo jednak tego wszystkiego. Wypada skoncentrować się wtedy na tym, co najważniejsze. To przecież początek obchodów naszego odkupienia: chwalebnej śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Dlatego dobrze się chyba stało, że papież Benedykt XVI ustanowił dla rozpamiętywania tajemnicy kapłaństwa inne święto, już po okresie wielkanocnym: Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Z grubsza wiadomo: kapłan to pośrednik. Między Bogiem a ludźmi. Czytania tego święta pomagają jednak spojrzeć na kapłaństwo i od nieco innej strony. W roku A – posłuszeństwa Bogu. W roku B  – uczestnictwa w byciu pośrednikiem Nowego Przymierza.  A w roku C? Można by chyba powiedzieć: na tajemnicy prowadzącego do uświęcenia człowieka zbliżania się Boga do ludzi. Dodajmy: zbliżania się w jak najbardziej personalistycznej perspektywie spotkania osób...  Zagmatwałem :) Zatrzymajmy się chwilę na czytaniach tego święta.

1A. Kontekst pierwszego czytania Iz 6, 1-4. 8

Lekcjonarz przewiduje tego dnia możliwość wyboru pierwszego czytania: albo Izajasz albo List do Hebrajczyków. Z Izajasza to przepiękna scena powołania proroka. Znajdująca się – o dziwo – nie na początku księgi, ale w szóstym jej rozdziale, na początku części nazywanej Księgą Emmanuela. Kontekst historyczny? Dla rozumienia tej sceny właściwie bez większego znaczenia. Dla porządku jednak krótko przypomnijmy: ta część dzieła Izajasza to proroctwa z czasów wojny syro-efraimskiej. Czyli – upraszczając – gdy Syryjczycy do spółki z Izraelem nazywanym tu Efraimem (północną częścią dawnego państwa Saula, Dawida i Salomona) będą chcieli napaść na Judę (południową część tego dawnego państwa). Powód? Ach ta polityka. Chodziło o to, że władający Judą nie zgodził się na udział w koalicji antyasyryjskiej. A Asyria była potęgą mocno zagrażającą obu tym państwom. Król Judy – był nim akurat bezbożny Achaz – postanowił być sprytny i na pomoc przeciwko swoim wrogom wezwał właśnie ich potężnego wroga – Asyrię. Choć prorok ostrzegał go, że to źle się skończy... No ale że dla rozumienia sceny nie ma to większego znaczenia, zostawmy ten wątek. Za to tekst przytoczmy w całości, bez opuszczeń i razem z wyjaśnieniem na czym miała misja proroka polegać. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że cała scena jest piękna, a opuszczenie paru wierszy z jej środka (5-7) mocno całą ją spłaszcza. Poza tym może jednak warto poznać źródło pewnego tłumaczenia, jakiego parę wieków później użyje sam Jezus :) Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

W roku śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”.

Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem. I powiedziałem: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!”

Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: „Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech”. I usłyszałem głos Pana mówiącego: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” Odpowiedziałem: „Oto ja, poślij mnie!”

I rzekł [mi]: „Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony”.

Wtedy zapytałem: „Jak długo, Panie?” On odrzekł: „Aż runą miasta wyludnione i domy bez ludzi, a pola pozostaną pustkowiem. Pan wyrzuci ludzi daleko, tak że zwiększy się pustynia wewnątrz kraju.n A jeśli jeszcze dziesiąta część [ludności] zostanie, to i ona powtórnie ulegnie zniszczeniu jak terebint lub dąb, z których pień tylko zostaje po zwaleniu. Reszta  jego [będzie] świętym nasieniem».

Przepiękne, prawda? Będziesz mówił, ale do nich to nie dotrze. I tylko niewielka ich część, Reszta, będzie się nawróci i zostanie uzdrowiona... Ale zostawmy ten wątek. W święto Chrystusa – Kapłana bardziej interesuje nas pierwsza część tego czytania. Też bogata w treść.

Co uderza w tej scenie? Przede wszystkim majestat Boga. Siedzący na wielkim i wyniosłym tronie, odziany w przebogatą szatę, otoczony dymem (pewnie kadzideł spalanych na ołtarzu) i aniołami (serafinami),  odbierający od nich, tak potężnych (wszystko drży od potęgi ich głosu) cześć. A z drugiej strony jest szaraczek Izajasz, ten, który jest przekonany, że skoro on, grzeszny i wśród grzesznych na co dzień mieszkający (jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach), ujrzał coś takiego, to niechybnie musi umrzeć. Wszak umierali ci, którzy niechcący dotknęli arki, cóż więc dopiero ktoś, kto na własne oczy (choć w wizji) zobaczył Boga. Ale dzieje się coś dziwnego – to trzeci ważny element tej sceny: jeden z serafinów dotyka warg Izajasza rozżarzonym węglem i oczyszcza Izajasza z grzechów. I gdy odzywa się głos Boga zastanawiającego się kogo mógłby wyznaczyć do misji, ten chętnie się do niej zgłasza.

Zastanawiające, prawda? Potężny i przenajświętszy Bóg,  wielkie i ważne Serafiny oraz mały i grzeszny człowiek. I kogo do wypełnienia misji wybiera Bóg? Ano tego małego i grzesznego człowieka. Bóg mający do dyspozycji zastępy aniołów współpracuje z Izajaszem; jemu powierza swoją misję. Można oczywiście tłumaczyć, ze chodziło o misję wśród ludzi, więc wybór był oczywisty. Ale czy naprawdę tak oczywisty? Tak przecież wcale nie musiało być. Bóg nie musiał posługiwać się człowiekiem. Ale chciał. To naprawdę coś niesamowitego: Bóg chce współpracować z człowiekiem. Człowiekowi powierza ważną misję. Nie traktuje go przedmiotowo, ale podmiotowo;  człowiek dla Boga jest podmiotem, z którym może On współpracować....

W sumie może nic nadzwyczajnego, przyzwyczailiśmy się. Że kapłan w imieniu Chrystusa mówi „to jest Ciało Moje” albo „i ja odpuszczam tobie grzechy”. Ale kiedy człowiek uświadamia sobie ten fakt, że jest współpracownikiem Boga, to jednak budzi to zdumienie i podziw dla Bożej łaskawości. A jak się zastanowić, to przecież jest jeszcze bardziej podstawowy wymiar tej współpracy i to bez wyjątku każdego człowieka. To dzieło przekazywania życia – przecież to nie tylko biologia, bo człowiek ma też duszę –  i gospodarzenie światem... No fakt, jedną małą planetą w ogromnym kosmosie. Ale jednak :)

1B. Kontekst pierwszego czytania Hbr 2, 10-18

Drugie z dwu możliwych do wyboru pierwszych czytań tego (;)) dnia to fragment Listu do Hebrajczyków. Nie jest to jednak fragment jakichś rozważań o kapłaństwie, ale o wielkim Bogu, który zniża się do małego człowieka. Czyli w wymowie jest on podobny do tego, co słyszymy w możliwym do wyboru pierwszym czytaniu z Izajasza.

Kontekst czytania? To drugi rozdział, więc krótko zobaczmy, co autor napisał wcześniej. Cały list rozpoczyna znana fraza „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków,  a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”. To pokazanie wyższości tego, co przynosi Jezus nad tym, co przynieśli prorocy. Dalej znajdujemy piękną charakterystykę tego kim jest Jezus i jakiego dzieła dokonał:

„Jego to ustanowił (Bóg) dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach”.

Wszystko jasne. Nie wikłając się w szczegóły, można powiedzieć krótko: Jezus to prawdziwy Bóg, który dokonawszy zbawienia człowieka został Panem wszystkiego. Dalej zaś autor listu do Hebrajczyków, kontynuując swoją myśl o wielkości Jezusa, uzasadnia na podstawie Pisma, że Jezus faktycznie jest większy od aniołów. Potem, zachęcając wpierw do wierności wierze, jeszcze raz podkreśla wielkość Jezusa w duchu mesjańskim interpretując znany Psalm 8:

Czym jest człowiek, że pamiętasz o nim,
albo syn człowieczy, że się troszczysz o niego;
mało co mniejszym uczyniłeś go od aniołów,
chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Wszystko poddałeś pod jego stopy.

W duchu mesjańskim, bo normalnie jest Psalm 8 zachwytem nad łaskawością Boga który człowieka uczynił wielkim i ważnym w świecie. Tu jednak służy on za argument poddania wszystkiego pod stopy Chrystusa. Dlaczego jednak aż tyle o tym piszę? Bo za chwilę, właśnie w czytanym tego dnia fragmencie, myśl o wielkości Jezusa zostanie zestawiona z Jego staraniem o to, by stać się jak najbliższym człowiekowi. Przytoczmy tekst czytani razem z dwoma poprzedzającymi. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Ponieważ zaś poddał Mu wszystko, nic nie zostawił nie poddanego Jemu. Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane. Widzimy natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci. Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, z jednego [są] wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi, mówiąc:

Oznajmię imię Twoje braciom moim,
pośrodku zgromadzenia będę Cię wychwalał.
 
I znowu:
Ufność w Nim pokładać będę.

I znowu:
Oto Ja i dzieci moje, które Mi dał Bóg.

Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli. Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu. W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.

Piękne, prawda? Faktycznie, nie widzimy jeszcze – jak pisze autor listu - triumfu Jezusa. Wierzymy weń, ale jeszcze go nie widzimy. Widzimy natomiast bolesną śmierć Jezusa. Dlaczego Bóg tak to urządził? Ano bo wypadało – jak pisze autor listu – by „przewodnik zbawienia” człowieka został doświadczony cierpieniem, by był jak człowiek. Chodzi o to – jak czytamy dalej – by znając doświadczenie bycia człowiekiem, znając ludzkie cierpienie, był miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga; by wstawiał się za człowiekiem sam będąc doświadczony ludzkim losem.

Piękna myśl, prawda? Bóg jest nieskończenie wielki. Ale tak bardzo Mu na nas zależy, że naszego zbawienia nie dokonał „na odległość”, pstryknięciem palców. Dokonał go przyjmując – w Synu – na siebie nasz ludzki los. Człowiek nie może więc powiedzieć Bogu „nie wiesz jak to jest”, bo Bóg nie tylko wie jak to jest z racji swojej wszechwiedzy, ale wie jak to jest być człowiekiem, bo tego doświadczył... Choć, prawda, w jednej sprawie Bóg nie wie jak to jest: nie doświadczył Bożego przebaczenia, bo nigdy nie popełnił grzechu...

Znów, podobnie jak komentując czytanie z Izajasza i tu trzeba napisać: Bóg nie traktuje człowieka przedmiotowo, a podmiotowo. Widzi w nim osobę, żyjącą, mającą rozum, wolę, mającą swoje uczucia. W takiego Boga wierzymy. I ku takiemu wierzący prowadzą tych, którzy jeszcze Go nie poznali. Wszyscy wierzący, bo wszyscy, choć w różnoraki sposób, uczestniczymy w nauczycielskiej, kapłańskiej i królewskiej (czyli służebnej) misji Chrystusa.

2. Kontekst Ewangelii J 17, 1-2. 9. 14-26

Ewangelia tego święta to fragmenty tzw. Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa z 17 rozdziału Ewangelii Jana. Dzieło to dzieli się na dwie części, które można by zatytułować „Jezus wobec świata” i „Jezus wobec uczniów”. 17 rozdział to już głęboko druga część. Wszystko dzieje się w noc przed męką Jezusa, w  Wieczerniku (rozdział 13). Jezus wygłasza tam długą mowę, w której – w największym uproszczeniu i skrócie – przekonuje uczniów jak stali się bliscy i Jemu i Ojcu. A na koniec Jezus zaczyna się głośno modlić. I to właśnie fragmenty tej modlitwy Syna do Ojca, modlitwy, w której Jezus wstawia się za swoimi uczniami,  są czytane jako Ewangelia tego dnia. Przytoczmy całą tę modlitwę. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał.

Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.

Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».

4. Warto zauważyć

Bliskość. To chyba szczególnie rzuca się w oczy,  gdy czytać ten test. Bóg bardzo bliski człowiekowi, starający się przyciągnąć człowiek jak najbliżej siebie, starający się włączyć go we wspólnotę miłości Ojca i Syna...  Przepiękny obraz miłości Boga do człowieka; miłości nie „na odległość”, miłości bliskiej, wręcz intymnej, w której człowiek nie jest jakimś tłem, ale podmiotem, osobą....

 A więcej? Aż strach komentować... Może tylko parę myśli do fragmentów wykorzystanych w czytaniu...

  • „Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył”... Słowa te – zadziwiające! – padają przed bolesna męką i śmiercią Chrystusa. Tymczasem Jezus mówi o otoczeniu Go chwała przez Ojca. Chodzi zapewne o całość zbawczych wydarzeń: śmierć, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i owo ustanowienie w niebie Panem. Mimo to zastanawiające, że i męka i śmierć  do tej chwały Syna się zaliczają. A może i człowiek w wierności Bogu aż do śmierci powinien upatrywać swej największą chwałę?

    Z drugiej strony to otoczenie chwałą Ojca przez Syna... Otoczenie chwałą przez posłuszeństwo aż do śmierci właśnie. Przez to, że Syn Boży się nie cofnął przed wiernością Bogu Ojcu nawet w obliczu śmierci. Wyraźnie zresztą wyjaśnił to Jezus w wierszu czwartym. Tak, nie dym kadzideł, ale nasze posłuszeństwo jest najlepszym uwielbianiem Boga.
     
  • Jezus mocą udzielonej Mu władzy daje „swoim” życie wieczne... To jest pragnienie Boga wobec człowieka: dać mu życie wieczne. Bo przecież Jezus nie prosi tylko za tymi obecnymi w Wieczerniku uczniami, ale i za tymi, „którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie”, czyli za nami.  A nikt inny zbawienia dać nie może...
  • Jezus chce, by jego uczniowie byli z Nim tam, gdzie On będzie... I nie prosi za wszystkimi, „za światem”, ale właśnie za nimi... Słowa są za małe, żeby to uwypuklać. Jedno tylko tu pasuje: Przyjaciel. Jezus jest  prawdziwym przyjacielem swoich uczniów.
  • Najbardziej w tym karkołomne: Jezus objawił uczniom „imię Ojca”, czyli Ojca, by była w nich miłość Ojca i On sam. Czyli – tak to chyba należy rozumieć – by był w nich Bóg. I by byli tą obecnością przebóstwiani...

Warto jeszcze spytać dlaczego Jezus nie prosi za światem, ale za uczniami. Chyba znaczące, ale nie chcę narzucać swojej odpowiedzi...

A reszta? Niech nie kalają tego moje słowa. Niech kiełkuje i rośnie w kontemplacji.

5. W praktyce

  • Przyjaźń z Bogiem, bliskość z Bogiem to nie jest coś, co możemy sobie sami wziąć. Ale na pewno jest to coś, do czego Bóg człowieka zaprasza. Każdego, kto jest uczniem Jego Syna, Jezusa Chrystusa... Taki jest Bóg. Nie trzyma nas na dystans, ale przychodzi do nas blisko i zaprasza do bycia blisko... Ale prawda ta, choć przewija się w wszystkich czytaniach tego święta, jest chyba mało praktyczna... W każdym razie warto chyba, by mówiąc o Bożej miłości nie słodzić, ale pokazywać Boga idącego razem z człowiekiem przez życie; jego chwile jasne i ciemne...
     
  • Oto ja, poślij mnie! – woła Izajasz. Piękna odpowiedź człowieka na dylematy Boga. Nie unikanie tematu, udawanie, że się nie rozumie, wykręcanie się czy nawet odmawianie: oto ja, poślij mnie... Szczególnie chyba ważne dla tych, którzy stojąc wobec wyboru drogi życiowej rozmyślają nad swoim powołaniem.
     
  • Bóg chce być bliski człowiekowi. I w tym chyba szczególnie powinien naśladować Go każdy kapłan: być bliski człowiekowi. Miejscem dla kapłana nie jest wysoki tron w sali wypełnionej dymem pochwał i kadzideł. Miejsce dla kapłana jest tam, gdzie jest człowiek. W różnych życiowych sytuacjach...
     
  • Motor napędowy powołania kapłańskiego? Chyba to, by jak Jezus dzielić się nadzieją, która w nim jest; zapraszać ludzi do nieba. W życiu kapłańskim możliwych jest wiele różnych trudności. Łatwo też chyba zejść na różne, niekoniecznie zaraz grzeszne manowce. Dobrze, jeśli kapłana napędza pragnienie, by jak najwięcej ludzi przyjęło Chrystusowe zaproszenie do nieba...