Najdroższe imię

Katecheza II - "Modlitwa jak chleb"

GN 37/2007 |

publikacja 12.09.2007 13:43

To prośba o sławę. Tyle że nie moją, a Boga. Słowa „święć się imię Twoje” można rozwinąć tak: „Boże, bądź Bogiem mojego życia! Chcę tak żyć, by to Twoje imię, a nie moje, było na ustach wszystkich”.

Najdroższe imię Archiwum Sanktuarium w Leśniowie

Podczas Mszy z dziećmi ksiądz prosi czasami, by maluchy powiedziały, za kogo chcą się pomodlić. „Za rodziców, za chorych, za papieża, za siostrę katechetkę” – wykrzykują dzieci. Nieraz pojawia się wezwanie budzące konsternację: „za Pana Boga” albo: „za Pana Jezusa”. Księża poprawiają: „modlimy się DO Boga, a nie ZA Niego”. Słusznie. A jednak, choć zdanie „modlić się za Pana Boga” drażni teologiczne uszy, to w tym dziecięcym haśle jest jakaś słuszna intuicja. O tyle rzeczy prosimy Boga dla siebie, modlimy się za bliskich, za potrzebujących, a zapominamy w tym wszystkim o Panu Bogu. On ma tylko dawać, dawać, dawać. Czy nie trzeba „zatroszczyć się” także o Niego? Precyzyjniej, czy nie trzeba zatroszczyć się o Boga w moim życiu i w życiu innych? Czy dziecko, które chce się modlić za Pana Boga, nie zwraca nam, dorosłym, uwagi, że w naszej modlitwie (i w życiu!) musi chodzić przede wszystkim o Boga i o Jego „potrzeby”?

Trzy pierwsze prośby Modlitwy Pańskiej odnoszą się właśnie do „pragnień” samego Boga. Prosimy, aby Jego imię, Jego królestwo, Jego wola nie były dla nas czymś obojętnym, dalekim, abstrakcyjnym. Te prośby są wołaniem: „Boże, bądź Bogiem naszego życia”. Jest w nich troska o obecność Boga w naszym, ludzkim świecie. Ten świat będzie bardziej ludzki wtedy, gdy będzie w nim więcej Boga.

Love cię Zdzisiek
Czym jest imię, jaka jest jego siła, można się przekonać, kiedy pomyślimy o tych, których kochamy. Czy pamiętacie, kiedy byliście zakochani? Jego lub jej imię brzmiało jak cudowne zaklęcie, jak synonim szczęścia. „Kocham Kaśkę!”, „Love cię Zdzisiek” – ileż tego typu wyznań „zdobi” ściany bloków, szkół, wind, szkolne ławki czy piórniki? Imię bliskiego człowieka ma moc budzenia uczuć, tęsknoty, wspomnień. Bywa światłem w ciemnej samotności. Jakie miejsce zajmuje Boże imię w moim codziennym słowniku? „O, Boże!” – wołamy często. Ale to słowo funkcjonuje prawie jak przekleństwo. Często jako wołanie o pomoc. Czy to imię jest dla mnie światłem? Czy przywołuje we mnie obecność Kogoś bliskiego, kochanego, najważniejszego?

Dla niektórych ludzi ich własne imię staje się najpiękniejszym, najbardziej pożądanym słowem. „Mówią o mnie, napisano o mnie, pokazano mnie nawet w »tefałenie«” – są tacy, którzy nie potrafią bez tego żyć. W każdym z nas tkwi ten pierwotny, prymitywny narcyzm, szukanie znaczenia, uznania, docenienia. Pycha pozwala nam tak łatwo uwierzyć w szatańską obietnicę: „będziecie jak Bóg”. „Święć się imię MOJE” – taką „modlitwę” podpowiada pokusa, która nigdy nie umiera. Jezus widział, co jest w człowieku, znał jego choroby, dlatego zaczął od tego, co powinno być pierwsze. A pierwszy jest zawsze Bóg. Inaczej człowiek i świat stoją na głowie.

Jestem z tobą
Imię znaczyło kiedyś więcej niż dzisiaj. W starożytności wyznaczało człowiekowi miejsce we wszechświecie, wskazywało na jego powołanie, było właściwie synonimem osoby. Szacunek bądź znieważenie czyjegoś imienia było równoznaczne z szacunkiem lub poniżeniem samej osoby.
Biblijna teologia Bożego imienia ma swój początek w opisie z Księgi Wyjścia. Bóg objawia Mojżeszowi, a przez niego całemu narodowi, swoje imię (Wj 3). „Jestem Tym, który jest” – taką odpowiedź otrzymuje Mojżesz, kiedy pyta Boga o imię. Jahwe (JHWH) oznacza JESTEM. To słowo jest imieniem Boga, ale i w pewnym sensie nim nie jest. Kryje się tu jakaś niewymowna tajemnica świętości Boga.

Bóg pozostaje niedostępny, nie można sprowadzić Go do poziomu stworzeń, nie da się Go „zamknąć” w nazwie, pojęciu. On po prostu jest. Ale, co istotne, „jest dla nas”, „jest z nami” jako Ktoś nieskończenie większy, a zarazem bliski. Imię Jahwe zawiera także pozytywny sens. Imię pozwala na zwracanie się do kogoś, wołanie go, budowanie relacji. Papież Benedykt XVI wyjaśnia: „Bóg tworzy pewną relację między sobą a nami. Dzięki imieniu możemy Go wzywać. Nawiązuje relację z nami i nam umożliwia nawiązywanie relacji z Nim. A to znaczy, że w jakiś sposób wchodzi w nasz ludzki świat. Możemy do Niego mówić, a więc można Go też zranić. Bierze na siebie ryzyko nawiązania relacji, bycia z nami”.

„Wzywać imię Jahwe” znaczyło dla Izraelitów oddawać cześć Bogu, modlić się do Niego. Drugie przykazanie Dekalogu stało na straży świętości imienia Bożego: „Nie będziesz wzywał imienia Boga twego do czczych rzeczy” (Wj 20,7; Pwt 5,11). Wiele tekstów biblijnych wskazuje, że imię Boga jest właściwie tożsame z Bogiem. Psalmy mówią wielokrotnie o miłowaniu, uwielbianiu, śpiewaniu, głoszeniu imienia Pana. Świątynia jerozolimska nazywana była przybytkiem Imienia Pana.

W Nowym Testamencie dopełnia się objawienie Boga. Jezus świadomie mówił o sobie: JA JESTEM, czyli odnosił do siebie imię Boga objawione Mojżeszowi. Oskarżano go o bluźnierstwo: człowiek nie może odnosić do siebie imienia zastrzeżonego dla Boga! A jednak w Jezusie Bóg objawił się jako Zbawiciel, jako ktoś niezwykle nam bliski. To już nie płonący krzew, ale płonące ludzkie serce Jezusa kryje Bożą obecność. Papież pisze: „Co się zaczęło w płonącym krzewie na pustyni synajskiej, dopełnia się w płonącym krzewie Krzyża. Do Boga można teraz naprawdę zwracać się w Jego wcielonym Synu. Bóg należy do naszego świata, oddał się niejako w nasze ręce”. Świętość zastrzeżona dla imienia Jahwe objęła także imię zmartwychwstałego Jezusa.

Oczyszczaj zbrukane imię
„Niech będzie uświęcone Twoje imię” – tak również można przetłumaczyć pierwszą prośbę „Ojcze nasz” (Biblia paulistów). Katechizm Kościoła wyjaśnia, że to wyrażenie należy rozumieć jako „uznać za świętego, traktować w sposób święty”. Paradoksalnie to, że Bóg jest tak blisko, powoduje, że Go nie zauważamy czy lekceważymy. Boże imię jest zawsze narażone na profanację. Papież Benedykt XVI pisze: „Imienia Bożego można nadużywać i w ten sposób plamić samego Boga. Imię Boga można przywłaszczyć sobie dla własnych celów i w ten sposób zniekształcać obraz Boga. Im bardziej oddaje się On w nasze ręce, tym łatwiej możemy przytłumić Jego światło (…). Martin Buber powiedział kiedyś, że po wszystkich haniebnych nadużyciach imienia Boga możemy stracić odwagę zwracania się do Niego po imieniu. Jednak przemilczanie go równałoby się odrzuceniu Jego miłości. Buber mówi, że powinniśmy z wielkim szacunkiem podnieść fragmenty tego zbrukanego imienia i spróbować je oczyścić. Sami jednak nie możemy tego dokonać. Możemy tylko prosić Jego samego, żeby nie dopuścił do umniejszania blasku Jego imienia w tym świecie”.

W pierwszej prośbie Modlitwy Pańskiej kryje się paradoks. Prosimy Boga, by sam wziął w swoje ręce sprawę święcenia Jego imienia. Ale przecież jednocześnie „od naszego życia i od naszej modlitwy zależy nierozłącznie to, czy imię Boże będzie święcone wśród narodów” (KKK 2814). Wezwanie: „święć się imię Twoje” to prośba o moją świętość, o to, by w moim życiu realizował się chrzest, w którym uświęcony zostałem po raz pierwszy miłością Ojca, Syna i Ducha Świętego. Kiedy mówię: „święć się imię Twoje”, proszę Boga, by blask Jego świętości był coraz bardziej widoczny we mnie. „Święć się imię Twoje” – jest wyznaniem pierwszeństwa Bożej łaski przed moją zasługą. To uznanie, że Bóg jest pierwszym autorem mojej świętości. Nie swoim światłem mam świecić, ale Bożym światłem. Jak witraż! Moją rolą jest dać się prowadzić, iść drogą wyznaczoną przez Jezusa. Kto za dużo sam kombinuje, ten szuka raczej chwały swojego imienia, nie Boga.

Głoś imię Pana
Pierwsza prośba „Ojcze nasz” to nie tylko wezwanie do uświęcenia imienia Boga we mnie samym. To także prośba, by imię Boga było obecne na całym świecie. Jest tu ukryte zobowiązanie do głoszenia imienia Boga, tak aby mogło ono być święte dla wszystkich, wszędzie, zawsze. Pisał przed wiekami Tertulian: „Gdy mówimy: »Święć się imię Twoje«, prosimy, aby było ono uświęcone w nas, którzy jesteśmy w Nim, ale także w innych, na których łaska Boża jeszcze oczekuje, by wypełniać przykazanie, które zobowiązuje nas do modlitwy za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół. Oto dlaczego nie mówimy dokładnie: Święć się imię Twoje »w nas«, ponieważ prosimy, by święciło się ono we wszystkich ludziach”. Uczeń Chrystusa nie koncentruje się tylko na swojej świętości. Ma na głowie cały świat, bo wie, że „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.