Od zauroczenia po miłość, która zmieniła wszystko

publikacja 22.08.2024 22:43

Katecheza rozpoczyna się od wiary, że każde dziecko, zwłaszcza ochrzczone, ma już w sobie Ducha Boga - mówi w wywiadzie z siostrą Alicją Rutkowską CHR Rebekah Rojcewicz, była przewodnicząca Międzynarodowej Rady Katechezy Dobrego Pasterza.

Od zauroczenia po miłość, która zmieniła wszystko Andrzej Rutkowski

„Od zauroczenia do zakochania” – tak Szymon, nasz tłumacz i uczestnik kursu Katechezy Dobrego Pasterza – podsumował swoją drogę udziału w zajęciach. On te słowa odniósł do metody. Ja dodałabym, że kolejnym etapem tego procesu jest miłość, która zmienia wszystko. Tak widzę historię życia niezwykłej kobiety, która poprowadziła w Polsce kurs drugiego stopnia.

Przyjechała z Ameryki dla garstki ludzi – zaledwie 20 osób. Walizki wypchane materiałami szkoleniowymi, książkami. Nie przyjęła wynagrodzenia za tydzień intensywnych spotkań, trwających od rana do późnego wieczora. Dla nas, uczestników tego kursu, było to spotkanie ze świadkiem wiary i zetknięcie z prawdziwą damą, mądrą, a przy tym pokorną.

Anna Kasprzyk spotkała ją we Francji na szkoleniu i nie wierzyła, że uda się „mityczną” REBEKĘ ROJCEWICZ zaprosić do Krakowa. Dlaczego mityczną? Tak ją odbieraliśmy przez opowieści Tatiany Jaroszyńskiej, która dla Katechezy Dobrego Pasterza w Polsce robiła, co mogła: jeździła na kursy do Anglii, Austrii, Włoch, Niemiec oraz na Międzynarodowe Dni Skupienia. Tam właśnie spotkała Rebekę. Dla Tatiany Rebeka stała się wielkim autorytetem, wzbudzającym niezwykły szacunek. A Dan Teller z Ameryki, nasz zaprzyjaźniony szkoleniowiec, jeśli czegoś nie jest pewien odnośnie Katechezy Dobrego Pasterza, pisze do Rebeki – jakby była dla niego najwyższą instancją i pewnym punktem odniesienia. Bardzo liczy się z jej zdaniem i doświadczeniem. Nie tylko dlatego, że niegdyś była przewodniczącą Międzynarodowej Rady Katechezy Dobrego Pasterza „Consiglio”, a teraz jest członkiem jej Rady Stałej. Dan ceni jej wierność i dbałość o czystość metody, przy jednoczesnej kreatywności i otwartości.

„Pomóż mi samodzielnie zbliżyć się do Boga” – o Katechezie Dobrego Pasterza.

WYWIAD Z REBEKAH ROJCEWICZ

- Rebeko, dziękuję, że przyjęłaś to zaproszenie, by podzielić się swoim życiowym doświadczeniem. Co doprowadziło Cię do Katechezy Dobrego Pasterza?

Muszę zacząć od tego, że na uniwersytecie nie zdobyłam dyplomu w zakresie edukacji, nauczania dzieci. Zajmowałam się literaturą angielską. Kiedy rozpoczęłam zajęcia na uniwersytecie, potrzebowałam dodatkowej pracy ze względów finansowych. Pracownik zajmujący się przydziałem prac na uczelni wysłał mnie do szkoły Montessori w roli asystentki, nie nauczycielki. Ale kiedy przybyłam na rozmowę w sprawie pracy okazało się, że przyjęto już innego kandydata. Ponieważ z reguły to tylko młode kobiety chciały pracować z małymi dziećmi, zatrudniono mężczyznę, uznając za ważne, aby małe dzieci widziały wzór nie tylko w kobietach, ale również w mężczyznach. Jedna z pracownic zwróciła się do mnie: „Czy słyszałaś coś o Montessori?” Odpowiedziałam: „Nie. Znam to ze słyszenia, ale nie wiem, z czym to jest związane”. Zapytała, czy chciałabym zobaczyć środowisko montessoriańskie.

Zaprowadziła mnie do sali dla dzieci od 3 do 6 lat. Była tam szyba, przez którą my mogliśmy patrzeć, ale nas nie było widać. Spojrzałam. Nie było nauczyciela siedzącego naprzeciw dzieci i uczącego, widziałam tylko pracujące dzieci. Całkowicie zaangażowane we własnych zajęciach. Niektóre siedziały na matach na podłodze, niektóre przy stolikach, ale wszystkie były pochłonięte pracą z materiałami. Musiałam bardzo uważnie się przyjrzeć, żeby odnaleźć nauczycielkę. I ujrzałam siedzącą na podłodze z jednym dzieckiem.

Ta atmosfera wywarła na mnie wielki wpływ. Tak mocny, że po rozmowie kwalifikacyjnej poszłam prosto do biblioteki i znalazłam książkę Metoda Montessori. Po jej przeczytaniu zdałam sobie sprawę, że ja w to wierzę, że nie trzeba mnie przekonywać. Może dlatego, że byłam tak wychowana. Ale wiedziałam, że muszę uczyć się, studiować Montessori.

Kolejnego więc roku sprzedałam wszystko i pojechałam do Londynu. Studiowałam przez rok, żeby zostać nauczycielką Montessori na pierwszym poziomie. Powróciłam do Stanów i przez pięć lat pracowałam w szkole Montessori. Kochałam bycie z dziećmi, atmosferę w której pracowałam, lecz czułam, że czegoś mi brakuje.

Nie wiedziałam wtedy, że Maria Montessori powiedziała: „Najpełniejsze wyrażenie tej metody można odnaleźć w formacji religijnej”. Obudziło się we mnie pragnienie, by tego doświadczyć. Nie wiedziałam, że Katecheza Dobrego Pasterza rozwija się w Rzymie. Nie wiedziałam, że był ktoś taki jak Sofia Cavalletti. W rzeczywistości doktor Sofia Cavalletti! Nigdy o niej nie słyszałam. Ale pojechałam na konferencję „Montessori” do Houston w Teksasie i w programie zobaczyłam wykład „Duchowy rozwój dziecka” prowadzony przez doktor Sofię Cavalletti. Wiedziałam od razu, że muszę to usłyszeć. Ale nie miałam biletu, ponieważ musieliśmy wybrać nasze warsztaty jeszcze przed konferencją. Nie można było zmienić zdania, ale czułam, że muszę spróbować. Szłam więc korytarzem na miejsce, gdzie odbywały się warsztaty. Przy drzwiach zobaczyłam bileterkę. Zmówiłam modlitwę. Gdy zbliżyłam się do drzwi, kobieta nagle ujrzała w głębi korytarza swojego znajomego i opuściła posterunek, a ja fiuuu i tak weszłam na wykład.

W czasie warsztatów Sofia powiedziała, że musimy zapytać samych siebie, czy religia to coś, co narzucamy naszym dzieciom, czy to jest coś, o co nas w ciszy proszą. Można to wyrazić modlitwą dziecka: „Pomóż mi przybliżyć się do Boga samodzielnie”. Katecheza Dobrego Pasterza rozpoczyna się więc od wiary, że każde dziecko ma już w sobie Ducha Boga, w szczególności dziecko, które jest ochrzczone, że pragnie bardziej się rozwijać w tej relacji.

Podczas warsztatów Sofia przyniosła owczarnię Dobrego Pasterza oraz figurki owiec i Pasterza. Otworzyła małą książeczkę z Pismem Świętym i zaczęła czytać bezpośrednio z Biblii: „Dobry Pasterz wzywa swoje owce po imieniu”. W tamtej chwili zrozumiałam, że Bóg wzywa mnie, abym podążała tą ścieżką. Wyjęłam więc mój kieszonkowy dzienniczek duchowy i zapisałam czerwonym kolorem: „Dzisiaj moje życie się zmieniło. Pojadę do Rzymu, nauczę się, jak być katechetą”.

- Z jakimi wyzwaniami zmierzyłaś się, gdy przybyłaś do Rzymu?

Pierwsze wyzwanie to takie, że byłam biednym nauczycielem i nie miałam pieniędzy. Co więcej, kurs był po włosku, a ja nie znałam języka. Moi rodzice już wcześniej zaakceptowali, że mieszkałam w Anglii, a teraz miałam im powiedzieć, że na dwa lata jadę do Rzymu?!... To były te główne trudności, główne wyzwania.

Muszę opowiedzieć tę historię: Napisałam wtedy do Sofii Cavalletti po angielsku: „Chcę przyjechać, ale ile to kosztuje, żeby zapisać się do Twojej szkoły?” Sofia odpisała niezbyt pięknym charakterem pisma, więc trudno było to odczytać. Napisała: „Czy 40 – i potem jakiś „znaczek” – będzie w porządku?” Pomyślałam: Czterdzieści… czego? Odpisałam więc: „Jaki to będzie odpowiednik w dolarach amerykańskich?”. A ona napisała: „Czterdzieści amerykańskich dolarów – czy to będzie w porządku?”. Utrzymanie opłacałam w ten sposób, że uczyłam angielskiego dzieci rodziny, u której mieszkałam.

- Wiemy, że ta specjalna przestrzeń przygotowana do pracy z dziećmi metodą Katechezy Dobrego Pasterza nazywa się atrium. Jakie było Twoje pierwsze wrażenia, gdy zobaczyłaś rzymskie atrium?

Sofia Cavalletti odebrała mnie z lotniska i przywiozła bezpośrednio do atrium. Znalazłam się w starożytnym pałacu położonym w centrum Rzymu, gdzie jej rodzina mieszkała od czterech pokoleń. Ona sama mieszkała w jednym skrzydle, a pozostałą część domu przeznaczyła na atria. Była więc kaplica i trzy atria: dla dzieci starszych, potem poziom drugi i poziom pierwszy.

Przyjechałam tam po południu i ujrzałam piękne złote rzymskie słońce. Weszłam do tego starego, pięknego miejsca, w którym od około trzydziestu lat przygotowywano materiały i pracowano z dziećmi. I od razu uświadomiłam sobie, jak wielka jest miłość i troska w tym środowisku. Dla kogo? Nie dla księży, nie dla profesorów z uniwersytetów, nawet nie dla studentów z uniwersytetu, ale dla dzieci – w wieku od trzech lat! Cała ta praca, całe to piękno było dla dzieci.

Zaczęłyśmy więc zwiedzanie od trzeciego poziomu przeznaczonego dla dzieci w wieku od 9 do 12 lat. Potem był poziom drugi, czyli środowisko dla dzieci w wieku od 6 do 8 lat i w końcu weszliśmy do atrium dla najmłodszych. I ono było najpiękniejsze. Podeszłam do materiału przedstawiającego Jerozolimę, który Sofia – a nie była artystką – zrobiła własnoręcznie! To była mapa topograficzna: wzgórza, doliny, mury otaczające Jerozolimę i mnóstwo malutkich budynków. Niektóre z tych budynków można było przestawiać, jako że były przeznaczone do pracy dzieci. To były sceny opisujące najważniejsze wydarzenia z męki Chrystusa. Byłam tak poruszona, że aż się popłakałam. A stojąca obok mnie Sofia powiedziała szeptem: „Nie martw się za bardzo, to długa praca”.

- Jaka sytuacja w atrium wywołała Twoje największe zdumienie?

Największym zdumieniem było dla mnie to, jak dzieci w atrium reagują na ciszę i uroczysty charakter chwili. Kiedy czytamy Pismo Święte z zapaloną świecą, nie trzeba mówić: „Bądźcie cicho”, bo one wiedzą, że to jest ważne. Więc ta gotowość, ta powaga dzieci mnie zdumiała. Montessori nazywała to naturalną godnością. Jeśli damy im pokarm, treść, która jest ważna i na wysokim poziomie, to zobaczymy nowe dziecko.

- Czego nauczyła Cię Sofia Cavalletti, a co wyniosłaś od Gianny Gobbi?

Spośród wszystkich rzeczy, których nauczyła mnie Sofia, tą najistotniejszą było zrozumienie, że najważniejsza jest nasza osobista wędrówka z Pasterzem. Ogromny szacunek dla osoby, zarówno dziecka jak i dorosłego. Zrozumienie, że jest w nich Nauczyciel. I że każdemu ta wędrówka zajmuje tyle, ile zajmuje.

Gianna Gobbi miała zupełnie inną osobowość, była bardziej skupiona na sprawach doczesnych. Uwielbiała nas brać na pizzę, na zakupy rzeczy do atrium, ale również kochała przygotowywać materiały dla najmłodszych. Była bardzo praktyczna. I uwielbiała być z małymi dziećmi.

- Na czym polega fenomen Katechezy Dobrego Pasterza?

Przede wszystkim na zdaniu sobie sprawy z tego, że dzieci potrzebują miejsca do modlitwy. Edukacja religijna polega najczęściej na tym, że uczę was czegoś i musicie się tego nauczyć. Uczymy się wiele od naszych rodzin, księży, z naszego doświadczania Mszy świętej, może i w naszych szkołach. Te wszystkie rzeczy nam coś dają.

Ale atrium to miejsce modlitwy, w którym mogą doświadczyć jej samodzielnie. Mogą odkryć w sobie tę własną odpowiedź dla Boga. A tym jest modlitwa: słuchaniem, otrzymywaniem, ale także odpowiadaniem. Nie tylko słowami, ale też poprzez naszą pracę, naszą troskę o piękne otoczenie – to są wszystko sposoby, przez które odpowiadamy Bogu. Oto najprostszy opis czym jest atrium: to miejsce modlitwy, w którym jedynym Nauczycielem jest Chrystus.

- Dlaczego tak istotne jest to, żeby katecheci sami przygotowywali materiały do prezentacji, które dają dzieciom? Czym te materiały różnią się od pomocy dydaktycznych używanych w szkole?

Podstawowa różnica polega na tym, że materiały w atrium są przeznaczone do indywidualnej pracy dziecka, a nie jako pomoc dla nauczyciela, w celu stworzenia przejrzystej i bardziej zrozumiałej lekcji. Mamy 32 zasady dotyczące Katechezy Dobrego Pasterza. Jedna z nich brzmi, że katecheta przygotowuje samodzielnie swoje materiały, po to aby doświadczyć jedności rąk, serca i umysłu. Zatem my też jesteśmy formowani podczas przygotowywania materiałów.

- Jesteś katoliczką, ale nie urodziłaś się w tym wyznaniu. Czy możesz opowiedzieć, jak to się stało, jaka była Twoja droga wiary?

Nie urodziłam się w rodzinie rzymskich katolików, ale urodziłam się w pobożnej rodzinie chrześcijańskiej. Moja rodzina należała do metodystów. Ale co ważniejsze, modliliśmy się wspólnie. Czytaliśmy wspólnie Biblię. Za każdym razem, gdy kościół był otwarty, chodziliśmy wspólnie się modlić. To był najważniejszy fundament dla mnie.

Dopiero jako osoba dorosła, gdy miałam 27 lat, zdałam sobie sprawę, że muszę odnaleźć mój własny, indywidualny sposób oddawania czci Bogu. I znalazłam mój dom, gdzie czułam się najlepiej – na rzymskokatolickiej Mszy. Przeszłam więc do Kościoła (rzymskokatolickiego) i dalej trwam w nim od lat. Ale dla mnie bardzo ważną zasadą naszej pracy jest to, że Katecheza Dobrego Pasterza jest przeznaczona dla każdej chrześcijańskiej denominacji, która tego pragnie i posiada ekumenicznego ducha. Gdyby tak nie było, to nie czułabym się jak u siebie w domu.

- Jesteś matką. Jak Katecheza Dobrego Pasterza pomogła Ci w wychowaniu własnych dzieci?

W szczególności na dwa sposoby. Przede wszystkim odbyłam szkolenia bycia katechetką przed tym, jak zostałam matką. Dzięki temu mogłam obserwować moje dzieci i zobaczyć rzeczy, których bym w innym przypadku nie dostrzegła. Byłam bardziej świadoma ich reakcji, nie na moje nauczanie, ale na życie w Kościele.

I drugi sposób: poczułam głęboki spokój, że kiedy oni zadawali jakieś pytania, to mogłam dać prostą odpowiedź. Nie denerwowałam się, tylko mogłam udzielić prostej odpowiedzi.

Pewnego razu poszłam na spacer z moim dwuletnim synem. Szliśmy chodnikiem i daleko przed nami zobaczyłam martwego ptaka. Pierwszą moją reakcją jako matki było przejść przez ulicę na drugą stronę, żeby ochronić syna przed spotkaniem ze śmiercią. Tak chyba to czułam. Ale on już zobaczył, że tam coś jest w oddali na chodniku. Był więc zdeterminowany, żeby podejść bliżej i się temu przyjrzeć. Podchodzimy do tego martwego ptaka, syn przygląda się mu, wpatruje się w niego. Jako katechetka wiedziałam, że to nie jest okazja, żeby uczyć go o rzeczywistości śmierci, ponieważ on po prostu obserwował tę rzeczywistość śmierci. Więc powiedziałam jedynie: „To martwy ptak”. Nazwałam rzeczywistość. A on na to: „Martwy ptak, martwy ptak”. A potem, bez żadnych komentarzy z mojej strony, zaczął wpatrywać się w niebo, żeby odnaleźć żywe ptaki. On kontemplował rzeczywistość śmierci i życia!

Tak więc zaczynamy szanować coraz bardziej sposób, w jaki dzieci kontemplują rzeczywistość i stajemy się gotowi mówić mniej.

- W Polsce atria są mało znane. Nie jest ich wiele. Co nam, Polakom, może dać nadzieję, że dar Katechezy Dobrego Pasterza otrzyma więcej dzieci?

Jedna z przypowieści, którą prezentujemy nawet najmłodszym dzieciom, to przypowieść O zasiewie. Pochodzi z Ewangelii wg św. Marka i mówi o rolniku, który zasiał ziarno i zostało napisane, że „czy śpi, czy czuwa, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw wytwarza źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie” (Mk 4,26-29). To nam przypomina, czyja moc, czyja wola jest w tym procesie. I pomaga nam mieć wiarę, żeby zasiewać ziarno tam, gdzie jest odpowiednia gleba.

My nie kontrolujemy wzrostu. Nie możemy założyć planu, żeby w Polsce wyszkolić każdego katechetę w Katechezie Dobrego Pasterza. Ale tę miłość do pracy, do dziecka przekazujemy dalej, gdzie tylko znajdujemy wdzięcznych i współpracujących odbiorców.

Sofia Cavalletti i Giana Gobbi rozpoczęły swoją pracę w Rzymie z dziesięciorgiem dzieci. Nie miały żadnych planów dotyczących rozwoju tej metody w świecie. A teraz ona żyje i ma się dobrze na sześciu kontynentach. Jest realizowana przez najbiedniejszych z biednych, ale i także przez bogatych. Dlaczego? Z powodu mocy, która jest w tym ziarnie.

- Rebeko, jesteś czterdzieści trzy lata w dziele Katechezy Dobrego Pasterza, czy mogłabyś nam, katechetom, dać dobrą radę?

Odkryj w tym swoje własne powołanie. Zrodzi się ono z doświadczenia daru, że zostałeś wezwany po imieniu oraz rozpalenia w tobie radości. Ta odpowiedź na Jego Słowo, płynąca z głębi serca, poniesie cię w przyszłość, do przodu. W ten sposób nie doświadczysz wypalenia. Tak długo jak będziesz skupiony na Jego Słowie – darze, który chce ci ofiarować, tak długo jak nie zapomnisz, że nie ma nic ważniejszego niż wsłuchiwanie się wraz z dziećmi w Jego głos (nie nauczanie ich, ale pomoc w słuchaniu, aby móc stale przyjmować), tym samym będziesz się czuł nieustannie na nowo odrodzony.

Rozmawiała s. Alicja Rutkowska CHR

________________________________________________

Rebekah Rojcewicz ukończyła kurs Katechezy Dobrego Pasterza w 1981 roku w Rzymie z dr Sofią Cavalletti i Gianą Gobbi. Przetłumaczyła kilka książek Sofii i Gianny oraz ich artykuły z języka włoskiego na język angielski. Jest autorką i edytorem niektórych części głównych materiałów źródłowych. Napisała książkę Life in the Vine. The Joyful journey Continues, która jest uzupełnieniem do Religijnego Potencjału Dziecka w wieku od 6 do 9 lat. Rebekah jest katechetką w swojej parafii oraz w atrium Sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty w Memphis. Służy w komitecie formacyjnym w Stowarzyszeniu Katechezy Dobrego Pasterza USA, jak również w międzynarodowej radzie KDP.

Kurs Katechezy Dobrego Pasterza został zorganizowany przez krakowską Fundację Wspierania Idei Marii Montessori “Ziarnko Maku”. Przeczytaj więcej na: www.ziarnkomaku.pl

***

Niektóre Atria na terenie Polski
 
Kornice
Przedszkole Marii Montessori
ul. św. Mateusza 4
Dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat
 
Kraków
Katolicka Szkoła Podstawowa Montessori im. O. Pawła Smolikowskiego CR
Ul. Księdza Stefana Pawlickiego 1
dla dzieci od 6 do 9 lat i od 9 do 12 lat
prowadząca: Anna Kasprzyk
 
Kraków
Publiczna Katolicka Szkoła Podstawowa im. Św. Rity
ul. Wincentego Pola 4
dla dzieci w wieku od 6 do 9 lat
prowadząca: Agnieszka Koziana
 
Oświęcim
Niepubliczna Szkoła Podstawowa Fundacji Świętego Józefa w Oświęcimiu
ul. Jana Kilińskiego 15
dla dzieci od 7 do 9 lat
Prowadząca: Magdalena Mrzygłód
 
Opole
Ojcowie Jezuici
Rzymskokatolicka Parafia pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa
Ul. Ojca Czaplaka 1
dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat i od 6 do 9 lat
 
Pobiedziska
Przedszkole Marii Montessori
Ul. Tysiąclecia 2
dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat
 
Tychy
Przedszkole nr 14 im. Marii Montessori
Ul. Cyganerii 33
dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat
 
Warszawa
Ul. Czerniakowska 128
Szkoła Podstawowa Montessori im. św. Urszuli Ledóchowskiej
dla dzieci w wieku od 6 do 9 lat
prowadząca: Anna Zbrzeska
 
Warszawa
Ul. Mińska 25
Korczak, Szkoła Montessori
dla dzieci w wieku od 6 do 9 lat
prowadząca: Anna Zbrzeska