Tajemnica wiary

Andrzej Macura

publikacja 20.07.2011 12:49

Wiara to modlitwa? Wiara to moralne zasady? Niezupełnie. U jej podstaw leżą zbawcze wydarzenia. Te, które już się stały i to, które nastąpi kiedyś.

Tajemnica wiary Mirosław Rzepka Agencja GN Spojrzenie w niebo pozwala inaczej zobaczyć sprawy ziemi. Oby to „oczekuję”, „Chrystus powróci” zmieniło się w sercu w tęskne „Marana tha”. Przyjdź Panie Jezu.

„Oto wielka tajemnica wiary”. Co nią jest? Ano to, co przed chwilą wydarzyło się na ołtarzu. Chleb zamienił się w Ciało Chrystusa, wino w Jego Krew. Uczestniczący w Eucharystii mają niesamowitą możliwość nie tylko wspominania, ale przede wszystkim uczestniczenia w tym, co wydarzyło się dwa tysiące lat temu w Wieczerniku. Bo Ciało i Krew Chrystusa na ołtarzu są w tym momencie jak najbardziej realne. Jeśli jednak pamięta się o tym, że Uczta w noc przed męką Jezusa była zapowiedzią tego, co miało się wydarzyć - wydania za nas Jego Ciała i przelania Krwi, wtedy obrzęd Mszy nabiera szerszego wymiaru: staje się uobecnieniem męki i śmierci Chrystusa. Jakiś tajemniczy wehikuł czasu zabiera uczestników Eucharystii pod krzyż. By z krzyża czerpali pokarm duchowy oraz napój. By spożywając go mieli życie wieczne.

To wielka tajemnica wiary, którą trzeba – jak określają rzadziej używane w tym momencie wezwania kapłana do wyznania wiary – „wysławiać” i „uwielbiać”. Dlatego wierni odpowiadają: „Ile razy ten chleb spożywamy i pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Twoją, Panie, oczekując Twego przyjścia w chwale”. Albo: „Panie, Ty nas wybawiłeś przez krzyż i zmartwychwstanie swoje, Ty jesteś Zbawicielem świata”. Charakterystyczne, że owo wyznanie wiary w tym momencie koncentruje się na dwóch podstawowych prawdach: śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa oraz na Jego powtórnym przyjściu. „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale” – brzmi najbardziej znana aklamacja.  Albo „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”. Dlaczego akurat te, a nie inne?

To dwa fundamenty naszej wiary. Z nich wszystko wypływa. Nasze modły, obyczaje czy moralne zasady niewiele byłyby bez nich warte. Bez śmierci i zmartwychwstania Jezusa nie zostalibyśmy odkupieni. To niby wiemy. Ale kiedy brakuje nam wychylenia ku przyszłości – pamięci o tym, że „Chrystus powróci” – łatwo zamieniamy naszą wiarę w światopoglądową ideę, element obyczaju czy narzędzie politycznej identyfikacji. „Oczekujemy Twego przyjścia” sprawia, że życie staje się drogą do wiecznej ojczyzny, a człowiek na niej wędrowcem.

W roku liturgicznym najbardziej uroczyście obchodzimy Boże Narodzenie i Wielkanoc. Prawda o powtórnym przyjściu naszego Pana gdzieś ginie. Uroczystość Chrystusa – Króla Wszechświata, mimo wyraźnych akcentów eschatologicznych w liturgii, odbierana bywa zwykle jako przejaw triumfu Chrystusa w dzisiejszym świecie. W Adwencie, którego większość poświęcona jest oczekiwaniu na paruzję (powtórne przyjcie Chrystusa),  prawda o tym fakcie ginie przytłoczona pełnym krzątaniny, niecierpliwym oczekiwaniem na błyskające bombki i sianko na wigilijnym stole. Ale podczas każdej Mszy Kościół  mi przypomina, co jest moim ostatecznym celem. Oby to „oczekuję”, „Chrystus powróci” zmieniło się w sercu w tęskne „Marana tha”. Przyjdź Panie Jezu.