13.04.2010

Jeśli czytamy dzisiaj, że „jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” – nie oznacza to jakiejś pozornej równości, udawania, że problemy nie istnieją, że w niczym się nie różnimy.

Ilu ludzi, tyle charakterów, opinii, sposobów na życie. Czasem więc wolimy się zbytnio do siebie nie zbliżać, zachować grzecznościwy dystans, tak by nie wymagało to od nas zbyt dużego wysiłku. Nasze więzi przypominają wydmuszki, żyjemy niby razem, a jednak obok.

Życie we wspólnocie to nie jest sztuka kompromisów. Jeśli czytamy dzisiaj, że „jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” – nie oznacza to jakiejś pozornej równości, udawania, że problemy nie istnieją, że w niczym się nie różnimy. Aby żyć we wspólnocie, aby w ogóle było to możliwe, trzeba mieć wspólną podstawę, korzenie, cel. Wspólną Sprawę, której warto oddać życie.

Jeżeli więc mamy tworzyć wspólnotę – nie skupiajmy się tak bardzo na gestach, słowach, deklaracjach, życiu tak, nikogo nie urazić. To, co ma nas łączyć, leży dużo głębiej. I to właśnie trzeba przede wszystkim odszukać, odkryć, pogłębić.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka