31.05.2010

Jak wielkiej trzeba pokory, by pozostać sobą w momencie, gdy zostało się obdarowanym tak wielkim zaufaniem ze strony Boga?

„Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest imię Jego.” Łk 1,48-49

Wybrana przez Boga na Matkę Jego Syna. Co czuła? Jakie myśli jej towarzyszyły? Poczęcie Syna Bożego, choć przewróciło całe Jej życie i własne plany, nie zniszczyło Jej samej. Bez chwili wahania wybrała się w góry, by służyć pomocą swojej krewnej Elżbiecie. Jak wielkiej trzeba pokory, by pozostać sobą w momencie, gdy zostało się obdarowanym tak wielkim zaufaniem ze strony Boga?

Gdyby to mnie Bóg wybrał, od razu poczułabym się lepsza od innych i ważniejsza. I słowa: „wejrzał na uniżenie służebnicy swojej”, „odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia” w moich ustach byłyby objawem zwykłej hipokryzji, a w ustach Maryi stały się uwielbieniem wielkości Boga. Jak wiele niszczę brakiem pokory. Iluż sprawom przypisuję własną zasługę. Gdy mi się coś udaje, dzieje się po mojej myśli, od razu przywłaszczam sobie autorstwo, zapominając o Bożym działaniu, o Bożej chwale. Bóg obdarza i mnie swoim zaufaniem, ale ja niestety nadużywam go i swoją pychą tak wiele dobrych dzieł niszczę.

„Wznoś okrzyki i wołaj z radości, mieszkanko Syjonu, bo wielki jest pośród ciebie Święty Izraela!” Iz 12,6