24.07.2010

Boże ogrody

Stary, niemalże dziewięćdziesięcioletni kapłan powiedział mi kiedyś, że najbardziej niebezpieczni dla Kościoła są ci, którzy tak bardzo zajęci są wyrywaniem chwastów, że na pielęgnację dobrego nasienia nie mają już czasu i siły.

Pozwólmy, by obraz wyjaśniał obraz.

Przydomowy ogród mojego dzieciństwa był królestwem babci. Z wyjątkiem wiosennego przekopywania ziemi, przynależnemu starszemu bratu, to ona wyznaczała rabaty, siała i pielęgnowała. Kiedyś, było jakoś pod koniec maja, w przypływie dziecięcej gorliwości chciałem jej pomóc i wyplewić grządki. Ze spokojem wyjaśniła, jakie mogą być skutki mojej pracy. Zobacz, powiedziała kierując dłoń ku młodej pietruszce, ona ma już bujną nać, ale jest słabo ukorzeniona. Gdy wyrwiemy ten mały chwaścik obok, pietruszka wyleci i już nie odrośnie. Trzeba poczekać, gdy pójdzie bardziej w korzenie. Wtedy będzie można ją przerwać i zająć się chwastami. Zobaczysz, jaka będzie piękna. Miała rację

Słuchając kilka lat później, już z pełną świadomością, przypowieści o chwaście, nie miałem problemów z jej zrozumieniem. A z danej przez babkę lekcji na całe życie zapamiętałem, że na chwasty też mój przyjść odpowiedni czas. Potem był jeszcze kurs uzupełniający. Stary, niemalże dziewięćdziesięcioletni kapłan powiedział mi kiedyś, że najbardziej niebezpieczni dla Kościoła są ci, którzy tak bardzo zajęci są wyrywaniem chwastów, że na pielęgnację dobrego nasienia nie mają już czasu i siły. Staruszek zamyślił się i dodał: ale to nie jest Boże.

 

Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski