22.08.2010

Bywa, że dopiero z czasem rozumiemy sens naszych trudnych doświadczeń i wtedy naprawdę przekonujemy się, że nas ubogaciły lub kogoś odmieniły, czy też zbliżyły ku Bogu.

„Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje.” Hbr 12,6

Czy kochający rodzice nie ganią swojego dziecka, nie wymierzają mu kar, by zrozumiało swoje złe postępowanie, okazując mu w ten sposób, że troszczą się o nie? Czasem odmawiają mu tego, czego bardzo pragnie, bo wiedzą, że może mu to zaszkodzić. Dziecko nie rozumiejąc, buntuje się wtedy i złości. W swoim odczuciu cierpi. Może dopiero jako dorosłe uświadomi sobie i uzna, że to był przejaw miłości rodziców i że było to konieczne?

Trudno przekonać kogoś w chwili cierpienia, że to, czego doświadcza to wyraz miłości Boga. Cierpimy z dopustu Boga, ale także często z powodu naszych grzesznych wyborów. Może dopiero z czasem zrozumiemy sens tych trudnych doświadczeń i wtedy naprawdę przekonamy się, że nas ubogaciły lub kogoś odmieniły, czy też zbliżyły ku Bogu. Jeśli jednak będziemy tkwić w oskarżaniu za nie Boga, wtedy możemy zmarnować daną nam łaskę.

Bóg nie dopuszcza większego cierpienia, niż potrafię znieść. Przeżywane w zaufaniu, mimo jego nierozumienia, bólu, może mnie uświęcić i zbliżyć ku Niemu. Często jest konieczne, by mnie powstrzymać od zbaczania z Jego drogi. A jeśli już pobłądzę, by na nią wrócić. I może kiedyś, u jej kresu, okaże się, że było nieodzowne, bym umiala przejść przez ciasne drzwi?