28.09.2010

Nie każde trudne doświadczenie, które staje się naszym udziałem, zalicza nas do tych, którzy są przygnieceni bólem jak Hiob i „śmierci czekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu w roli.."

Czasem nie wiemy, po co ani dlaczego. Stawiamy trudne pytania, narzekamy. Cierpień nie wybieramy sobie sami, nie da się powiedzieć: „już wolę to... niż tamto...”. I pewnie trudno się tu porównywać – kogo bolało więcej. A jednak bądźmy ostrożni, nie ulegajmy zbyt łatwo pokusie uogólniania, kreowania się na tych, którzy wiedzą, co to ból czy strata. Dopiero gdy zetkniemy się z prawdziwym cierpieniem, widzimy, jak miałka niekiedy była nasza rzekoma rozpacz czy bunt. Bo nie każde trudne doświadczenie, które staje się naszym udziałem, zalicza nas do tych, którzy są przygnieceni bólem jak Hiob i „śmierci czekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu w roli; cieszą się, skaczą z radości, weselą się, że doszli do grobu”.

Droga naszego życia nie jest zapewne usłana różami. Także w cierpieniu jednak możemy doświadczyć obecności Stwórcy, Jego bliskości. Nie wiadomo czy będzie następna okazja, by pewne pytania zabrzmiały tak mocno, by rzeczywiście chodziło o nasze życie lub śmierć. Nie bądźmy jak miasto samarytańskie, które nie przyjęło Jezusa – idącego, by oddać chwałę Bogu.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka