30.10.2010

Im bardziej człowiek pragnie przeprowadzić swoją wolę, tym trudniej mu przyjąć fakt, że coś nie idzie po jego myśli.

Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele, to dla mnie owocna praca. [Flp 1,21-22a]

Czym kierować się w swoim postępowaniu? Jezus podaje wskazówkę, ale z jej interpretacją też może być różnie.

Bo jeśli z wyrachowania – licząc na to, że gospodarz mnie uhonoruje – zajmę ostatnie miejsce, a gospodarz ani tego nie zauważy, ani mnie nie przesadzi wyżej, na miejsce bardziej honorowe, to cóż począć? Można wtedy nurzać się w rozpamiętywaniu doznanego afrontu, można to – oczywiście żartobliwie – wypomnieć kiedyś przy okazji. Ale można też po prostu przyjąć to jako rzecz normalną – takie jest moje miejsce w życiu danego człowieka czy wspólnoty i nie ma się co obrażać, czy mścić za to.

Tak jak zrobił to Apostoł Paweł – chciał już być z Jezusem, ale skoro jego miejsce było jeszcze tu na ziemi, to znaczy że tak jest dobrze. Paweł nie miał trudności z przyjęciem tej rzeczywistości, bo żył dla Chrystusa i cała jego wola była ukierunkowana na wypełnianie Jego woli. A im bardziej człowiek pragnie przeprowadzić swoją wolę, tym trudniej mu przyjąć fakt, że coś nie idzie po jego myśli.

Dlatego im bardziej Boga pragnie ludzka dusza, tym mniej jest dla człowieka istotne, które miejsce zajmuje i czy jest poważany, czy się z nim liczą, chwalą go, dostrzegają, honorują w jakikolwiek sposób. Starając się o to, by Bóg coraz bardziej był obecny w naszym życiu nie dziwmy się, że zaczniemy „umierać”, a co więcej, te małe „śmierci” zaczniemy traktować jak zysk. Bo im więcej umrze w nas starego człowieka, tym szybciej żyć będzie w nas Jezus.