15.11.2010

Chory wzrok

Nasz wzrok duchowy cierpi na różne choroby. Doskonale widzi wady innych, słabiej lub wcale nie widzi ich w sobie.

«Co chcesz, abym ci uczynił?» Odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał».” Łk 18,41

 

Kto ma problemy ze wzrokiem ma ograniczone pole widzenia. Kto nosi okulary, ten wie, jak uciążliwe jest normalne codzienne funkcjonowanie. Zwłaszcza, gdy wzrok stale się pogarsza. Zamawiamy wizytę u okulisty, wydajemy sporo pieniędzy, by wzrok ratować, czy też  kupić najlepsze, może i najmodniejsze, okulary. Jeśli nas na to stać – nie szczędzimy na ten cel pieniędzy. Czy z taką samą troską zabiegamy o wzrok naszej duszy? A przecież ona nie wymaga finansowego wkładu. Bóg ‘poprawia’ ten wzrok za darmo. Potrzeba jednak do tego dobrej woli człowieka.

Nasz wzrok duchowy cierpi na różne choroby. Doskonale widzi wady innych, słabiej lub wcale nie widzi ich w sobie. Zauważa najdrobniejsze przewinienie drugiego człowieka, skrupulatnie wystawia diagnozę, spostrzega nawet to, czego nie ma, by potwierdzić swoje rozpoznanie, a na własne zło znajduje wiele usprawiedliwień. Bóg może zaradzić tym schorzeniom. Człowiek jednak musi wpierw uznać swoją ślepotę, by potem wołać jak niewidomy spod Jerycha. Czy tego naprawdę chcę? Wszak uzdrowienie niesie ze sobą pewne konsekwencje. Trzeba by zacząć terapię i co nieco w sobie pozmieniać, z czegoś zrezygnować, zgodzić się na coś, co nie jest po mojej myśli. Czy chcę przejrzeć, czy też wydaje mi się, że nic mi nie dolega?

„Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij.” Ap 2,5a