24.11.2010

W opisach męczeństwa jest ból, słychać trzask łamanych kości, leje się krew i jest coś z poezji. Coś, co chwyta za serce. Żeby nie powiedzieć porywa.

Stanąć nad pomieszanym z ogniem morzem szklanym i śpiewać. Wiem, brzmi to patetycznie. Ktoś przywoła patrzącego na pożar Rzymu Nerona (podobno też śpiewał). Inny zapyta o możliwość chwytania za harfę i gitarę, gdy waliły się wieże WTC. Psycholog wreszcie zauważy, że taka postawa może być desperackim sposobem tłumienia lęku.

W opisach męczeństwa jest ból, słychać trzask łamanych kości, leje się krew i jest coś z poezji. Coś, co chwyta za serce. Żeby nie powiedzieć porywa. A z pewnością prowokuje.

Męczeństwo może być zagadką i tajemnicą. Zagadka domaga się odpowiedzi. Tajemnica fascynuje, stając się w ten sposób odpowiedzią. Zagadka krąży wokół pytania dlaczego. Tajemnica prowadzi do osoby. Dla kogo?

Myśląc o wyrywanych z głowy włosach, miażdżonych paznokciach i innych, wyrafinowanych formach zadawania bólu zawsze będę się bał. Patrząc na Baranka zawsze będę ufał. To ufność jest źródłem ocalającej wytrwałości.

Jedni powiedzą: fanatyzm. Inni powiedzą: miłość.

 

Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski