10.12.2010

Jezus polecił nam stawać się jak dzieci, byśmy mogli wejść do królestwa niebieskiego. A jednak w dzisiejszej Ewangelii przestrzega, że to dziecięctwo nie może przejawiać się w kapryśności, przekorze i marudzeniu.

Jezus polecił nam stawać się jak dzieci, byśmy mogli wejść do królestwa niebieskiego. A jednak w dzisiejszej Ewangelii przestrzega, że to dziecięctwo nie może przejawiać się w kapryśności, przekorze i marudzeniu.
Jacy więc mamy być jako dzieci?

Przede wszystkim mamy uznać naszą całkowitą zależność od Ojca. Dziecko widzi swoje ograniczenia i spokojnie je przyjmuje. Swoje słabości i bezradność, którą dostrzega w wielu sprawach, nie wpędzają go w depresję i nie wpływają na to, że postrzega siebie negatywnie. Dziecko się zgadza na bycie słabym i ułomnym, gdyż wie, że obok jest Ktoś mocniejszy i potężniejszy, Kto zawsze pospieszy z pomocą i wspomożeniem. Znając zaś swoje słabości, z wielką ufnością pozwala się pouczać „w tym, co pożyteczne” i kierować „na drodze, którą kroczy”.

Dorosłym taka zgoda na bycie pouczanym i kierowanym przychodzi z trudem. Mają przecież swój rozum, zdobyli wykształcenie i niemałe doświadczenie, więc z pewnością sami dadzą sobie radę i sami rozwiążą problemy, z którymi się borykają. Nic to, że przy tym męczą się, że często złoszczą, pełni wewnętrznego strachu, co będzie, jak sobie nie poradzą, i jak wypadną w oczach innych ludzi. Wolą płacić taką cenę, niż oddać swoje życie – jak dzieci – w ręce kogoś Innego.

A Pan Bóg mówi jasno – bez tego poddania w sercu człowieka nie będzie pokoju, a w jego działaniach zawsze będzie niesprawiedliwość. Realnie patrząc, to poddanie oznacza zważanie na Boże przykazania i rozmyślanie nad Bożym prawem.

Łatwo napisać: „zważać na przykazania”. A tymczasem kłamiąc można pomóc córce, oszukując można uratować brata, wynosząc co nieco z zakładu pracy można ułatwić sobie egzystencję, nieskromnie żartując można być duszą towarzystwa, stawiając na pierwszym miejscu rozmaite bożki można uznać, że życie ma swój cel. Można plotkować i obmawiać innych pod płaszczykiem "zatroskania" o nich, albo beztrosko flirtować na czacie nie widząc w tym zdrady współmałżonka. Można drugiego człowieka traktować przedmiotowo, byleby zaspokoić swoje pragnienia.

Nie jest łatwo być dorosłym i uważać Pana Boga za swojego Ojca, który bezgranicznie kocha. Zwłaszcza gdy trzeba zmierzyć się z wymaganiami tej Miłości. Ale właśnie te wymagania najlepiej weryfikują nasze przekonanie o byciu dzieckiem Boga. Tylko one pokazują, ile w nas pewnego siebie dorosłego, a ile ufającego Ojcu dziecka.