27.12.2010

Radość

Możemy czerpać z sakramentów, których nie byłoby, gdyby Jezus nie narodził się, nie umarł i nie zmartwychwstał. To dzięki Eucharystii każdego dnia na nowo rodzi się na ołtarzu, a podczas Komunii św. w moim sercu

Jeszcze tkwimy w radości świąt Bożego Narodzenia, a już Liturgia Słowa kieruje naszą uwagę na pusty grób. Jezus przyszedł na ziemię jako Człowiek, by pokonać śmierć, by otworzyć niebo i dać nam w ten sposób szansę na udział w zbawieniu. Nie byłoby tych pięknych, rodzinnych świąt, gdyby Jezus nie stał się Człowiekiem. Nie byłoby o wiele ważniejszych od świąt – sakramentów, które umożliwiają jednoczenie się z Nim tu na ziemi, mimo naszych grzechów. Nie byłoby możliwości spotkania się z Nim kiedyś w niebie.

Skupiając się na miłej atmosferze świąt, dbając jedynie o ich zewnętrzną otoczkę, zatracamy często to, co w nich najważniejsze. Nie będziemy w pełni cieszyć się Bożym Narodzeniem, jeśli nie zrozumiemy, co ono dla nas oznacza. Jezus przyszedł do nas, by dać nam zbawienie. Ta prawda winna być źródłem radości. Zbyt często jednak poszukujemy jej zupełnie w innych sprawach. Dzięki Jego przyjściu możemy żyć nadzieją na wieczną radość. Możemy czerpać z sakramentów, których nie byłoby, gdyby Jezus się nie narodził, nie umarł i nie zmartwychwstał. To dzięki Eucharystii każdego dnia na nowo rodzi się na ołtarzu, a podczas Komunii św. w moim sercu. Jak korzystam z tego daru? Czy choć na chwilę podczas świąt zatrzymałam się nad tą prawdą? Czy okazałam wdzięczność Jezusowi za Jego przyjście, za to, że zostawił nam siebie? Jak przeżyłam te święta? W czym doszukiwałam się radości?