06.02.2011

Być światłem

Autentyczne świadectwo wiary wypływa z miłości, która nie oczekuje uznania

Wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem.
Iz 58,10b

Nie wszystkim podobało się, że głosił światu miłość, że był światłem wskazującym właściwą drogę. Jedni wpatrywali się w Niego zachwyceni tym, co mówił i jak żył. Naśladowali Go, zmieniali swoje życie, byli gotowi za Niego umrzeć. Drudzy we wszystkim, co mówił, doszukiwali się podstępu, nieszczerości, jakiejś pułapki. Nie ulega wątpliwości, że był światłem dla wszystkich.  Tyle, że nie wszyscy chcieli ujrzeć, co kryje się w zakamarkach rozświetlonej nim duszy, nie chcieli słyszeć prawdy, może nawet nie było w nich woli jej poznania. Jezus nie zrażał się tym, nie próbował przypodobać się za wszelką cenę wszystkim. Żył konsekwentnie, tak jak głosił, dlatego był światłem nigdy niegasnącym. Dziś nawołuje i mnie, by Go w tym naśladować.

Nie przybyłem, by błyszcząc słowem i mądrością, dawać wam świadectwo Boże.
1 Kor 2,1b

Nieważne, czy moje świadectwo wiary odniesie widoczny dla mnie skutek, czy nie. Jeśli będę wyłącznie skupiać się na nim, może okazać się, że pomagam, działam tylko po to, by doświadczyć czyjejś pochwały, zachwytu, wdzięczności, czy też samozadowolenia. Czasem może ono wymagać heroizmu, zgody na odrzucenie, wyśmianie. Autentyczne świadectwo wiary wypływa z miłości, która nie oczekuje uznania. Niestety, we mnie zbyt mało ciągle miłości, dlatego świadczę nieudolnie, nie zawsze w sposób czysty i bezinteresowny. Nie znaczy to, że mam rezygnować, ale każdego dnia, od nowa, podejmować się trudu miłowania. Stawać przed Bogiem ze swoimi brakami i słabością. Zapraszać Go do swojej codzienności i pozwolić Mu działać przeze mnie i prosić, by oczyszczał to co jeszcze we mnie niewłaściwe. 

Aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
1 Kor 2,5b