15.07.2011

Niepojęty Bóg

Łatwiej byłoby wierzyć w Boga, który wymagałby ode mnie składania określonych ofiar czy wywiązania się z danych przepisów. Wówczas mogłabym stanąć na płaszczyźnie: „coś za coś”.

Gdy znajduję się w sytuacji, której nie rozumiem, która burzy schematy mojego dotychczasowego myślenia i działania, w moim sercu i umyśle pojawia się pewne napięcie, które trudno udźwignąć. Kusi mnie wtedy, by pójść na „łatwiznę” i mówić lub działać pod wpływem emocji: złości, strachu, braku poczucia bezpieczeństwa, poczucia zagrożenia. Tak też postępowali faryzeusze, gdy – ich zdaniem – Jezus postępował wbrew ich poglądom czy rozumieniu Pisma.

Łatwiej byłoby wierzyć w Boga, który wymagałby ode mnie składania określonych ofiar czy wywiązania się z danych przepisów. Wówczas mogłabym stanąć na płaszczyźnie: „coś za coś”. Bóg nie jest jednak prawem, literą, ale Osobą. On kocha i chce być kochany. I to, co czyni, wypływa z miłości, w którą i ja mam coraz głębiej wchodzić, poznawać Ją i Jej się uczyć.

A gdy w przebłysku światła czasem zobaczę, jak wielkie rzeczy Bóg mi uczynił, wówczas w moim sercu i umyśle zaczyna dźwięczeć ton zachwytu psalmisty: „Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył? Ty rozerwałeś moje kajdany.” Bo od wolności zaczyna się droga do miłowania.