07.11.2011

Szukam i znajduję

Dlaczego agnostycy mimo lat poszukiwań nie znajdują? A może po prostu nie potrafią podjąć ostatecznej decyzji i kurczowo trzymają się najmniejszej nawet wątpliwości, bo inaczej musieliby zrezygnować z wygodnego stanu zawieszenia?

Zwykło się słyszeć, i to nawet z ust kościelnych notabli, pochwały pod adresem agnostyków. Że tacy mądrzy, tacy szlachetni, tacy uczciwi. Może i tak. Tylko jak z wątpienia można czynić cnotę? Dlaczego, mimo lat poszukiwań, ci ludzie nie znajdują? A może po prostu nie potrafią podjąć ostatecznej decyzji i kurczowo trzymają się najmniejszej nawet wątpliwości, bo inaczej musieliby zrezygnować z wygodnego stanu zawieszenia?

W dzisiejszym czytaniu z Księgi Mądrości zarozumiale odnajduję potwierdzenie dla moich uszczypliwości. „Myślcie o Panu właściwie i szukajcie Go w prostocie serca. Daje się bowiem znaleźć tym, co Go nie wystawiają na próbę, objawia się takim, którym nie brak wiary w Niego. Bo przewrotne myśli oddzielają od Boga, a Moc, gdy ją wystawiają na próbę, karci niemądrych.”

Nie próbuję, wzorem wiecznie szukających dowodów agnostyków, domagać się od Boga, by udowadniał mi swoje istnienie albo tłumaczył z takich czy innych rozporządzeń.  On jest Bogiem, ja człowiekiem. On Stwórcą, ja stworzonym przez niego pyłem. Staram się w prostocie przyjąć Go takim, jaki jest, choć na pewno nie zawsze dostatecznie rozumiem. Może właśnie dlatego jakoś Boga znam i mimo wszystko jakoś Go rozumiem?