14.11.2011

To, co na widoku

Kiedy Jezus uzdrowił Bartymeusza, kiedy przywrócił wzrok niewidomemu, „cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu".

Kilka rozmów, zaledwie strzępy informacji... Kupił większy samochód... Budują dom... Poszczęściło jej się, ta nowa praca jest o niebo lepsza... Coś na kształt zawiści, podejrzliwość. To samo przeniesione w sferę duchową: codziennie na różańcu (na pewno zaniedbuje domowe obowiązki)... Rozmawia z kapłanem pod kościołem, angażuje się w kolejne inicjatywy (wiadomo, lubi się pokazywać, grać pierwsze skrzypce)... Rzadko mamy okazję spojrzeć głębiej: być świadkami ciężkiej pracy, zobaczyć nawrócenie, szczery żal, wysiłek... Prościej jest więc poprzestać na tym, co powierzchowne. Nie jesteśmy naiwni: szybki osąd, jeszcze szybsza reakcja.

Kiedy źle się działo w Izraelu, jedni namawiali drugich – do odstąpienia od Pana, co „w ich mniemaniu uchodziło za dobre”. Byli jednak i tacy, którzy zachęcali się nawzajem do wytrwania w zachowaniu Bożego Prawa. Kiedy Jezus uzdrowił Bartymeusza, kiedy przywrócił wzrok niewidomemu, „cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu”.

To, co dobre, wydarza się na widoku. Jesteśmy tego świadkami. Mamy odwagę spojrzeć głębiej?

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka