18.11.2011

Forma osobowa czasownika

Ile razy wołaliśmy, a Bóg ocalił, wybawił, wspomógł. Tylko co dalej?

W czasach machabejskich, jak czytamy: „Juda i jego bracia powiedzieli: Oto nasi wrogowie są starci. Chodźmy, aby świątynię oczyścić i na nowo poświęcić”. Bóg pomógł im, kiedy – w cierpieniu, wśród prześladowań, wiedząc, że sami nic nie znaczą – Go wzywali. Wysłuchał ich, a teraz oni zadbają o Jego świątynię: oczyszczą ją, odbudują, uczynią na powrót miejscem modlitwy i czci.

Przywołuję przed oczy nasze kościoły. Widzę chrześcijan – lud Bogu na własność poświęcony, Kościół. Widzę samą siebie – bo i mnie nazwano świątynią Ducha. I nie pomnę już, ile razy wołałam i zostałam wysłuchana. Ile razy wołaliśmy, a Bóg ocalił, wybawił, wspomógł. Tylko co dalej?

Bezokoliczniki można wyliczyć w sposób bardzo prosty: oczyścić, odbudować, uczynić domem modlitwy. Jak forma osobowa będzie tu jednak właściwa? Ja...? My...? Oni...?

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka