07.02.2015

My – Jego dzieci

Ludzie pobiegli za nimi. Bez skrupułów i wahań. Bez zastanawiania się, czy wypada i czy to nie jest nieludzkie...

Dał moc tym, których powołał, by szli między ludzi i uzdrawiali. Gdy wrócili posłał ich, by odpoczęli. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu – pisze św. Marek. Odpłynęli więc. Ale ludzie pobiegli za nimi.

Trudno im się dziwić – szukali ratunku. Bez skrupułów i wahań. Bez zastanawiania się, czy wypada i czy to nie jest nieludzkie wobec tych, których szukają. Dziś mamy znacznie więcej „wyczucia”… Ale to oni dobrze zrobili. Osiągnęli swój cel. 

Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum i zdjęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. Warto dostrzec: oni dobili się o łaskę. Ale Jezus nie wysłał do nich zmęczonych uczniów. Sam się zaopiekował tymi, którzy Go potrzebowali.

My – posłani – musimy pamiętać, że nie my jesteśmy zbawcami świata. Nie musimy wszystkiego. My – dobijający się o łaskę – nie musimy się hamować. Bóg nie potrzebuje odpoczynku. Nie zabraknie Mu sił.

W każdej chwili jesteśmy jednymi i drugimi. Jego dziećmi.