10.12.2017

Sprostowanie

Do adwentowych wyzwań nie dorastamy zupełnie, niezależnie od liczby rorat, rekolekcyjnych nauk, mizernych prób skupienia…

Adwent kojarzy nam się nieodmiennie z wezwaniem do nawrócenia, z wyzwaniem, z koniecznym wysiłkiem, byśmy byli pobożniejsi, bardziej cnotliwi, wierniejsi… Nie dorastamy do tego. Doświadczamy boleśnie, że nie możemy już być „bardziej”, a swój aktualny postęp wiary osiągnęliśmy ledwo, ledwo… Albo też przygniata nas powtarzanie dawnych grzechów, jakieś głębokie przekonanie, że o ile na przykład szczodrość przychodzi nam łatwo, to życzliwość wobec sąsiada wręcz przeciwnie (albo odwrotnie)… Słowem – do tych adwentowych wyzwań nie dorastamy zupełnie, niezależnie od liczby rorat, rekolekcyjnych nauk, mizernych prób skupienia…

Słowo Boże mówi nam dziś o pocieszaniu naszych serc. O tym, jak Boża łaska trafia w sedno tej doświadczanej przez nas słabości: oto czas naszej służby się skończył, przychodzi Bóg, nasz Pasterz i Wybawiciel.

Czy to zmienia perspektywę? Tak. Prostowanie dla Niego dróg przestaje być poprzeczką zawieszoną zbyt wysoko. Jest codziennością przeżytą w zaufaniu, że Mocarz, który „dzierży władzę”, stanie tak blisko, że będziemy mogli zawiązać rzemyk u Jego sandała.