09.01.2021

Nie ze strachu

Bywają „świeci z braku okazji”. Ale i „ze strachu”.

W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.

Kiedy kocham zło, ale obawiam się kary i dlatego go nie popełniam... Bóg wtedy jest dla mnie despotą. Tyranem, który tylko żąda i wymaga. I nie chce mojego dobra. Nic dziwnego, że się Go boję. A kiedy się boję, to nawet najdrobniejsze potknięcie urasta do rangi problemu: no bo co, jeśli Bóg za to mnie DOPADNIE?

Ale Bóg nie chce nikogo dopadać, nie chce nikogo tyranizować. Stawia znak „stop, nie wchodź” przed drogą wiodącą ku złu. I wskazuje, którędy pójść nie dlatego, że jest tyranem, ale że chce nas ustrzec przed nieszczęściem.

Gdy tak patrzę na Boga, gdy wiem, że mnie kocha, gdy sam kocham Go i znajduję upodobanie w Jego prawie... Gdy upadam w grzech – jak mogłem być tak głupi! –  trzeba tylko ponowić swoje wobec Boga „TAK”. Bez obaw. Jemu przecież na nas zależy.

Z nauczania Jana Pawła II

Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, „nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi” (Evangelium vitae 57).