Uspokoję Księdza. Środowiska konserwatywne coraz mocniej kierują się w stronę klasycznego duszpasterstwa, jakby zainspirowane tekstem biblijnym o strząśnięciu prochu z nóg i zajęcia się tym co istotne. Natomiast w głównym nurcie katolicyzmu trwa debata na temat liberalizacji nauczania kościoła. Wiec sprawy związane ze "Źródłem i Szczytem" przestały być istotne. Ten szczyt został pomniejszony z troski o braci odłączonych, a nad zamąconym źródełkiem jakoś łatwiej się dogadać. Jak widać wiosna kościoła trwa w najlepsze. Cześć osób przeżyła już swoją frustrację związaną z niezrozumieniem dziwnych zmian w Kościele, cześć przeżywa ją obecnie. Przeżyją ja w przyszłości i ci którzy dziś cieszą się ze zmian. To co można zaobserwować to oczywiście skutek a nie przyczyna.
Czuję się spokojny bez uspokajania. Tylko dziwię się, że dla pewnych środowisk św. Ambroży z jego modlitwami przygotowującymi do Eucharystii i Msza święta w rycie nadzwyczajnym to już nie jest klasyczne duszpasterstwo. Bo te teksty stanowią między innymi zawartość Compendium Eucharisticum. Także Tomasz a'Kempis czy Litania do Najświętszego Sakramentu. Wszystko ze "Źródła i Szczytu", które widać dla Autorki "przestały być istotne". A szkoda...
"Dlatego duszpasterze winni czuwać, aby czynności liturgiczne sprawowano nie tylko ważnie i godziwie, lecz także, by wierni uczestniczyli w nich świadomie, czynnie i owocnie." KL11 Kiedy zaproponowałem proboszczowi, że przygotuję na każdą niedzielę krótki komentarz liturgiczny o poszczególnych elementach mszy św. to złapał się z przerażenia za głowę. Może lepiej nie czytać takich dokumentów, żeby nie cierpieć mąk na Eucharystii, widząc bezmyślność, bierność i w efekcie bezowocność tego rytuału, który jest sprawowany przez niedouczonych szafarzy.
Czytać... Jezus ceni wytrwałych. A proboszcz... Kiedyś złapie się za głowę wcale nie z przerażenia. Z zachwytu. Nad liturgią w parafii i wytrwałością proponującego komentarze.
A ja bardziej przyziemnie. Przeraża mnie desakralizacja Eucharystii, która "się" dokonała "dzięki" - czyli przez - przyblizenie/udostępnienie obrazu Mszy św. w telewizji. Jest to dobrodziejstwo dla ludzi chorych, nie mogących uczestniczyć osobiscie w nabozenstwie, ale.... także pokusa dla wygodnych/leniwych... Siada się przed telewizorem i patrzy...., czasem coś przygryza..., popija herbatkę/kawę/piwko i....tak "pięknie" sacrum się ulatnia, pozostaje ....widowisko. A "obrazki" wygodniej oglada się na kanapie niż na slajdach w kosciele ( ! ) i tak UDZIAŁ we Mszy św. staje się nieatrakcyjnym obowiązkiem.
Natomiast w głównym nurcie katolicyzmu trwa debata na temat liberalizacji nauczania kościoła.
Wiec sprawy związane ze "Źródłem i Szczytem" przestały być istotne. Ten szczyt został pomniejszony z troski o braci odłączonych, a nad zamąconym źródełkiem jakoś łatwiej się dogadać. Jak widać wiosna kościoła trwa w najlepsze.
Cześć osób przeżyła już swoją frustrację związaną z niezrozumieniem dziwnych zmian w Kościele, cześć przeżywa ją obecnie.
Przeżyją ja w przyszłości i ci którzy dziś cieszą się ze zmian.
To co można zaobserwować to oczywiście skutek a nie przyczyna.
Kiedy zaproponowałem proboszczowi, że przygotuję na każdą niedzielę krótki komentarz liturgiczny o poszczególnych elementach mszy św. to złapał się z przerażenia za głowę.
Może lepiej nie czytać takich dokumentów, żeby nie cierpieć mąk na Eucharystii, widząc bezmyślność, bierność i w efekcie bezowocność tego rytuału, który jest sprawowany przez niedouczonych szafarzy.