Za mało gitar

Wszystko wydawało się łatwe, bo tak zwyczajnie ufało się Bogu, miałam większą jasność, co jest ważne

Kiedy maluchy wyjeżdżały do babć, to starsi się cieszyli, a po powrocie chcieli ich zadusić z radości. Śmieją się, że w myśl tytułu znanej książki, starają się "żyć w rodzinie i przetrwać". Imiona dla dzieci przychodziły same. Pierwsza była fascynująca Annę - Magdalena, potem Maria i Marta, dla chłopców - Piotr, Jan, Jakub - ulubieni uczniowie Pana Jezusa. Żartują, że imiona wpływają na ich życie.

- Marta sprząta, a ja się obijam - śmieje się Marysia. Dąży do tego, żeby wszystko robić w zgodzie z wewnętrznym przekonaniem. Mówienie o swojej wierze, uważa za obnażanie się. Mama zwraca uwagę, że nosi na szyi znak Ducha Świętego.

- Noszę, bo to prezent od Magdy - stwierdza. - Cieszę się, że nasza rodzina jest tak wierząca, ale to jest czasem męczące, tęsknię za "normalnością".

Dlatego nie przyłącza się do wakacyjnych, ewangelizacyjnych występów całej rodziny. Za to Magda (podopieczny z oazy, Grzesiek, mówi o niej " to osoba naprawdę wierząca") jest wtedy w swoim żywiole. Ostatnio podczas wakacji wyciągnęła rodzinę i przyjaciół na rynek w Łebie - grali na gitarach, bębnach, ona czytała Ewangelię, Anna i Marian głosili świadectwa.

- To specjaliści od dawania świadectw i wychowywania dzieci - chwali rodziców.

Mniej więcej raz na dwa tygodnie, razem z animatorami z Diakonii Ewangelizacji Diecezjalnej, jest zapraszana do szkół na katechezy i prezentuje program muzyczno-teatralny, mówi o swoim doświadczeniu Jezusa. Rozczytuje się w pismach mistycznych Świętych Karmelu. Podczas wakacji razem z grupą z diecezji łomżyńskiej wyjeżdża do pracy ewangelizacyjnej na bracławszczyznę w Białorusi. Chodzą po domach i mówią ludziom, ile jest powodów do szczęścia, bo przecież jesteśmy chrześcijanami i tak wiele otrzymaliśmy. Śpiewają: "Czto zrobisz, kagda uwidisz Jezusa". Magda prosi mnie o podanie jej adresu, bo czeka na chętnych do ewangelizacji.

Teraz śpieszy się na codzienną Mszę św.

- Ona daje mi siłę - mówi bez skrępowania. Zaraz po niej wychodzi Marysia.

- Ksiądz Radek prosił, żebyśmy mu pomogli - wyjaśnia. Do kościoła biega też często Martusia, zbiera święte obrazki, a wieczorem modli się za najmłodszego Kubusia, który lubi wszystkich zaczepiać, żeby mu wybaczyli, żeby był lepszy.

- Ale Pan Bóg nie jest naszym sługą i nie musi wszystkiego spełniać, dlatego Kubuś od razu się nie poprawi - wyjaśnia. Prosi o wyrozumiałość, że dużo mówi i zaczyna swoją opowieść o domownikach.

- Mama gotuje dobre obiady, czasem je jem. Tata też jest bardzo kochany, krzyczy na niektórych, ale trudno. Mama z Magdą cały czas rozmawiają o kościele. Jasiek pomaga mi w matmie, Maryśka też jest miła, czasem mnie bije. Kuba zabiera mi różne rzeczy...

- Jedyne wyjście to cierpliwość, okazywanie dzieciom miłości, akceptacji, choć czasem wyprowadzają mnie z równowagi i wszystko psuję - mówi Anna. - Nie jestem w stanie powiedzieć, co robią, u nas stale się zmienia. Tydzień życia to materiał na reportaż.

- Nasza rodzina to jedno wielkie wydarzenie - kwituje Marian.

Często nie panują nad porządkiem, szukają kluczy i papuci. Ale to nic w porównaniu z poważnymi problemami.

- "Szukajcie wpierw królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam podarowane" - to dla nas istotne - tłumaczy Anna. - Dlatego Pan Bóg nam błogosławi.

Sprawy materialne też układają im się dobrze, właśnie kupili nowy samochód, głównie ze względu na dzieci, bo Marian nie ma pasji motoryzacyjnej. Oboje są prawnikami. Gabinet Anny znajomi nazywają kapliczką, bo wisi tam obrazek Matki Bożej, kalendarz z Ojcem Świętym. Wiedzą, że jest liderką Odnowy w Duchu Świętym, działaczką rady parafialnej. W kancelarii Mariana wisi krzyż. Kolega syna chwalił się, że "zna pana, który rozdaje Najświętszy Sakrament", bo Marian jest szafarzem Komunii świętej.

Przyznają, że bardzo poważnie potraktowali sakrament małżeństwa, nie brali ślubu dla zabawy. Anna powtarza, że ma oparcie w Marianie. A on zaprzecza: to nie we mnie, ale w Bogu. Nie czuje się zapobiegliwym ojcem rodziny, wciąż w pracy, w rozjazdach.

- Nie przemógłbym się w okresie kryzysów, gdyby nie Bóg - wyjawia Marian. - Nam się wydawało, że jesteśmy dobrani - gitara, góry, ale to nie wystarcza. Wciąż jeszcze zwycięża miłość własna. Na rodzinę nakłada się dużą odpowiedzialność - że powinna być Bogiem silna, że jest drogą do rozwoju narodu, stale jesteśmy pod presją.

Jaś ćwiczy na pianinie, Piotr na gitarze, Kubuś próbuje krzykiem zwrócić na siebie uwagę, domofon i telefon dzwonią na przemian. Martusia przyszła powiedzieć nam swoją rolę w szkolnych jasełkach. Gra matkę siedmiorga dzieci. W adwentowy wieczór /mgła na świat się kładzie /dobrze w taki wieczór, /zebrać się w gromadzie /Święto już nadchodzi/ blisko Dziecię Boże /czy już mamy żłóbek /by je w nim położyć? - recytuje podniosłym głosikiem. I rzeczywiście na wigilii w ich domu spotka się cała gromada. Ich ośmioro, dwie babcie, dwóch dziadków, ciocia z mężem. Jak mówi Martusia, Jezuskowi będzie ciepło.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Marzec 2024
N P W Ś C P S
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
Pobieranie... Pobieranie...