publikacja 04.11.2025 00:15
Jesteśmy prowadzeni do konfrontacji z wielkimi ideałami, ale naśladowanie Chrystusa zależy często od szczegółów codziennego życia. Jeśli tego nie zauważam, znaczy że moje sumienie jest uśpione.
"Z bojaźnią i drżeniem zabiegajcie o własne zbawienie" (Flp 2,12)
"Początkiem dobrych czynów jest uznanie siebie za grzesznika" (Św. Augustyn, kom. do Ps 50).
Rozpoczynamy tę krótką refleksję od piętnastego punktu Wprowadzenia do Obrzędów Pokuty i Pojednania:
"Kapłan i penitent powinni przygotować się do sprawowania sakramentu pojednania przede wszystkim przez modlitwę. Kapłan powinien wezwać ducha Świętego, aby od niego otrzymać światło i miłość; penitent natomiast powinien zastanowić się, czy jego życie jest zgodne z przykładem i przykazaniami Chrystusa, i prosić Boga o odpuszczenie swoich grzechów".
Ponadczasowe Kompendium teologii ascetycznej i mistycznej ojca Tanquerey'a, w numerze 462, tak mówi o rachunku sumienia:
"Musimy zatem stanąć przed Jezusem, będącym doskonałym wzorem, do którego zbliżamy się każdego dnia. Powinniśmy wielbić i podziwiać nie tylko jego zewnętrzne czyny, ale także, a nawet przede wszystkim, Jego wewnętrzne usposobienie".
Tym właśnie jest rachunek sumienia: przyjrzeniem się osobie Chrystusa w całej pełni, Jego słowom i czynom. Czynienie w ten sposób rachunku sumienia jest też aktem wyznania chrystologicznego: Chrystus Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek. W tym akcie czyniącego rachunek sumienia kryje się objawienie zbawczej relacji. Syn marnotrawny z przypowieści, skazany na pasienie świń, wraca do siebie i porównuje swoją sytuację, z życiem sług swojego ojca, mających przynajmniej co jeść. Chrześcijanin rzeczywiście wraca do siebie, ale nie po to, by porównywać się z życiem niewolnika czy kupca, negocjującego z Bogiem "najniższą cenę", lecz by porównać się z samym Mistrzem Jezusem. On jest Drogą. To pierwszy, niezwykle ważny punkt: patrzę na siebie (badam siebie) w świetle Żyjącego, Nowego Adama, który jest zdolny zaprowadzić mnie z powrotem do Ojca.
Rozumiemy zatem, że to badanie sumienia wypływa z siły otrzymanej miłości, co najlepiej ilustruje epizod z Zacheuszem: oddaje to, co skradzione, ponieważ odwiedził go Jezus (por Łk 19). Z drugiej strony miłość zawsze pragnie upodobnić się do Umiłowanego.
Ta "chrystusowa" konfrontacja - nie tylko moralna - dotyczy sumienia, czyli w biblijnym znaczenie sfery serca, siedliska myśli, intencji i pragnień. Święty Bernard z Clairvaux (zm. 1153), w broszurze "De diligendo Deo" (1,4) ostrzega nas przed dwoma niebezpieczeństwami, wiążącymi się z każdym czynionym przez nas rachunkiem sumienia. Pierwsze niebezpieczeństwo nieznajomości godności (niewiedzy, że dusza ludzka cieszy się wielką wolnością i potencjałem), drugie - nieznajomości boskiego pochodzenia tej godności: nie wystarczy proklamować godność osoby, trzeba jeszcze uznać pochodzenie tej godności i do niej dążyć (w tym zaprzeczeniu tkwi błąd renesansu, jak wykazał H. de Lubac). Zatem na sumienie zawsze trzeba patrzeć, zachowując tę "bosko-ludzką" perspektywę.
Więcej, sumienie, w którym rozbrzmiewa pełen miłości głos Boga, należy chronić i traktować je z wielką delikatnością, nie ulegając straszliwemu demonowi zaniedbania (będącego rakiem sumienia). Doroteusz z Gazy, w trzeciej nauce, ostrzega: "Gdy ktoś zaczyna mówić: 'Co za różnica, jeśli wypowiem to słowo, albo nie wypowiem? Co za różnica, gdy zjem mały kęs albo nie zjem? Co za różnica, gdy zwrócę na tu uwagę, lub nie zwrócę? - w ten sposób, krok po kroku ryzykujemy popadnięcie w całkowitą niewrażliwość'". Jesteśmy prowadzeni do konfrontacji z wielkimi ideałami, ale naśladowanie Chrystusa zależy często od szczegółów codziennego życia. Jeśli tego nie zauważam, znaczy, że moje sumienie jest uśpione.
Zwróciwszy na to uwagę pytamy: co znajdujemy w biblijnym sercu, którym jest nasze sumienie? Myśli, intencje, pragnienia. Życie ewangeliczne polega, przede wszystkim, na oczyszczeniu i uwzniośleniu tych elementów.
Rachunek sumienia - miłość, która czuwa