Narod zawsze w czasach wojen, kryzysow , zaraz przeróznych uciekał sie pod opiekę Boga! A teraz co? Nawet z Kosciołów uciekamy? Bog chce dla swych dzieci epidemii? Co my robimy!
Narażanie się na chorobę jest niewątpliwie grzechem śmiertelnym. Tak samo jak narażanie innych. Każdy ma sumienie i w tym sumieniu winien się zastanowić czy modlitwa w domu i Komunia św. duchowa jest dobrym wyjściem w czasie zarazy. Fakt, problem będą mieli ci, dla których najważniejsze są formy zewnętrzne.
ps. jak trafisz na kwarantannę to przez 14 dni i tak masz zakaz opuszczania mieszkania, a jak zachorujesz to w szpitalu nie ma szans na udział w Mszy św.
Dlatego warto mieć Boga w sercu w dzień i w nocy, wtedy zawsze jest z Tobą - niech Twoje serce Bracie rozjaśni się mszą świętą w każdej chwili Twojego istnienia.
Ależ tak, każdy kto miał doświadczenie niemożności bycia na Eucharystii z przyczyn niezawinionych to przecież doświadcza. Kontemplacja modlitewna na szpitalnym czy domowym łóżku, często z lecącą ze słuchawkami muzyką religijną (aby nikt nie rozpraszał to jest coś co dziś trzeba polecić każdemu, kto uzna, że lepiej zostać w domu.
Czynił tak naród zagubiony, nieświadomy pola kwantowego, nie było mikroskopów elektronicznych, ani nawet nie było wówczas prądu, ale były epidemie, zarazy przenoszone przez szczury, przez pchły i nawet przez ptaki.
Dyspensa nie oznacza zakazu uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. dla tych, którzy tego pragną. Ci zaś, którzy albo są w grupie poważnego ryzyka, albo muszą się (być może po raz pierwszy w życiu) zmierzyć z poważnym lękiem, mogą pozostać w tym wypadku w domu bez obawy o dodatkowy konflikt sumienia. Ta rekomendacja jest jak najbardziej właściwa, moim zdaniem.
Dziś tak naprawdę każdy jest w grupie wysokiego ryzyka. Bo z faktu, że w jego wypadku choroba przebiegnie niezauważalnie nie wynika, że nie będzie zagrożeniem dla innych. Przykład z Poznania, czy spod Lublina jest wystarczający aby zrozumieć jak ważne jest aby dziś wszyscy ograniczyli swą aktywność do niezbędnego minimum. Jak dla mnie ten komunikat to takie wyjście salomonowe, a nie stanięcie w prawdzie o pandemii. Nasz kraj jest już na liście krajów które zarażają, sytuacja jest poważna, a jej zlekceważenie da efekty jak we Włoszech. I może to dotrze szybciej niż jak będzie już dramat.
Jesli zamknięte zostanie wszystko kompletnie, co umożliwia kontakty międzyludzkie, a - najważniejsze - szczelnie zostaną zamkniete granice, co sam wyśmiewasz jako absurdalne, to będziemy mogli porozmawiać na ten temat. Na razie nie mam zamiaru uprawiać fikcji w Twoim stylu.
Nie wyśmiewam zamknięcia granic, ale powiedz co z Polakami obecnie przebywającymi poza granicami Polski? Bo gros zakażań jest od Polaków którzy wyjechali na wypoczynek zagraniczny . Pomijam, że jesteśmy już traktowani przez WHO jako źródło zakażeń.
A co do kontaktów międzyludzkich, to każdy odpowiedzialny człowiek dziś sam je ogranicza do minimum. No chyba, że to państwo ma mu wszystko nakazywać?
Zrozumcie proszę, że to nie chodzi o to żeby osoby chore i starsze które są w grupie ryzyka ograniczyły kontakty. Wszyscy powinniśmy ograniczyć kontakty po to, żeby spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, na tyle, żeby nasza służba zdrowia nie została przeciążona. Umieralność na koronawirusa w miejscach gdzie służba zdrowia jest w stanie działać normalnie jest poniżej 1%, w miejscach gdzie służba zdrowia została sparaliżowana zbyt dużą ilością przypadków (Włochy, Wuhan), jest to ponad 4%. Poczytajcie relację w Włoch, tam lekarze muszą decydować kto dostanie respirator, a kto umrze, po prostu nie ma już sprzętu. W Polsce jest jeszcze wcześniej, żeby uniknąć paraliżu, 44 wykryte przypadki i 1 śmiertelny, wskazuje, że teraz w Polsce mamy prawdopodobnie około 1000 osób zarażonych, które to osoby jeszcze o tym nie wiedzą. Jeśli ograniczamy kontakty do niezbędnego minimum, mamy szansę, że ilość nowych przypadków będzie rosła na tyle wolno, że nasza służba zdrowa będzie w stanie pomagać wszystkim którzy tego potrzebują. Jeśli jednak zignorujemy ostrożność, i osoby które nie są w grupie bezpośredniego ryzyka będą chodzić na zakupy, imprezy, do kościoła, przyrost zachorowań będzie tak wielki, że za dwa tygodnie w Polsce będzie to samo co we Włoszech.
Dlatego zamiast pisać "osobom, które czują obawę przed zarażeniem." trzeba napisać jasno, że każdy kto uzna że dla dobra swojego czy swoich najbliższych nie przyjdzie do kościoła. Bo już czytam jakieś bzdety o tym, jak to lękliwi omijać będą Mszę, a ci prawdziwi katolicy będą w kosciołach
Sanktuarium w Lourdes jest miejscem modlitwy i pozostanie nim w obliczu pandemii - podkreśla jego rektor, ks. Olivier Ribadeau-Dumas w rozmowie z francuskim portalem La Vie. Zapowiada, że od 17 do 25 lutego w Lourdes będzie odmawiana nowenna w intencji zakończenia epidemii.
Pomimo zagrożenia koronawirusem odprawiono dziś polską Mszę przy grobie św. Jana Pawła II. Była celebrowana w okrojonym składzie i przy zachowaniu norm sanitarnych obowiązujących podczas epidemii. Eucharystii przewodniczył kard. Konrad Krajewski, jałmużnik papieski. Cały czas zastanawiam się co zrobiłby Jezus w tej sytuacji i przychodzi bardzo prosta odpowiedź: kto jest moim bliźnim? Moim bliźnim jest ten, kto jest w potrzebie. Nasi bezdomni są w wielkiej potrzebie. Ich domem jest miasto, ulice i noclegownie, z których rano wychodzą, a wieczorem do nich wracają. To dlatego jesteśmy im bardzo potrzebni. Pomagając im celebrujemy więc Mszę Świętą, na ulicy obmywając im nogi. To jest prawdziwa Eucharystia – powiedział kard. Krajewski. Włączamy logikę Ewangelii. Staramy się, aby wszystkie posiłki były rozdawane, ale już w inny sposób. Mianowicie, już nie gotujemy, nie rozwozimy zup, obiadów na ulice, ale przygotowujemy wszystko w torebkach. Jest w nich: tuńczyk, banan, jabłko, napój, uprzedzamy o tym naszych biednych. Normalnie te wieczorne spotkania odbywały się około godziny 20.00, teraz wyjeżdżamy już o 19.00 i zanim oni zdążą się zebrać, to już otrzymują prowiant i rozchodzą się. Stąd nie ma zebrań, nie ma spotkań. Są zachowane odległości pomiędzy ludźmi. Pytam, co zrobiłby Jezus w takim momencie. Jezus zawsze był od spraw krytycznych, zawsze od spraw nieprawdopodobnych i my reprezentujemy Jego, a jednocześnie jesteśmy przedłużeniem miłosiernego ramienia Ojca Świętego i będziemy działać do końca zgodnie z dekretami, ale i z logiką Ewangelii.“
Oglądając fragment transmisji ze Świątyni Opatrzności Bożej widać, że roztropność i odpowiedzialność wiernych jest większa niż "bycie świętszym od Papieża". Puste miejsca w tym wypadku są wymownym dowodem, że stajemy się odpowiedzialnym narodem. Przynajmniej w Warszawie.
Biskupi podjęli rozsądne decyzje. Chorzy nigdy nie mieli obowiązku uczestnictwa we mszy św. Tu nie ma zmiany. Ludzie starzy, słabi też zazwyczaj nie pojawiają się w kościele (choć bywają wyjątki). Rozszerzono zalecenie na wszystkich bojaźliwych, by zostali w domu. Też dobrze, kto się boi teraz chodzić do kościoła niech zostanie w domu. Słusznie, przecież nikt nie powinien ich na siłę ciągnąć tam, gdzie nie chcą przebywać.
I oczywiście nie mogłeś sobie darować takich docinek. To nie o to chodzi, że ktoś iść do kościoła nie chce. Tylko o to, że chodzenie wszędzie tam, gdzie są duże skupiska ludzi (msza, zakupy w markecie, kino, teatr itp.) sprzyja rozprzestrzenianiu się choroby. To nie jest kwestia troski o siebie, ale o to, aby innym nie zrobić krzywdy.
Dodajmy aby było jasne - narażanie się na zachorowanie jest złem moralnym, a unikanie dziś skupisk ludzi i przestrzeganie tej quasi kwarantanny jest cnotą roztropności.
Ja nie należę do grupy wysokiego ryzyka (wiek, brak przewlekłych chorób). Ale jeśli "złapię" wirusa i zostanę jego nosicielem, a będę chodzić wszędzie (w tym na msze), to mogę prędzej czy później zarazić tym wirusem osobę, która ma z racji wieku lub stanu zdrowia obniżoną odporność i tej osobie przekazać związane z tym cierpienia. A także jej bliskim.
Wszystkie te buńczuczne zapowiedzi Terlikowskich, Górnych, czy miejscowych forumowiczów, to niestety IMO dowód samolubstwa duchowego - liczę się ja i moje psychiczne dobre samopoczucie, bo poszedłem na mszę. A to, że mogę w ten sposób stu ludziom sprzedać wirusa, kompletnie ich nie obchodzi.
W tym samym czasie nasi biskupi odwołali Zebranie Plenarne KEP, celem ochrony zdrowia własnego i swoich współpracowników. Dla mnie ten ostatni komunikat to najlepsze wytyczne, jakie KEP mogła dać polskim katolikom - na razie zostać w domach, nie narażać siebie i innych.
10 marca - abp Gądecki "jest niewyobrażalne, abyśmy nie modlili się w naszych kościołach" 11 marca - abp Gądecki z powodu koronawirusa przekłada zebranie Episkopatu 12 marca - Rada Stała Episkopatu zwala odpowiedzialność na wiernych: jak ktoś ma cykora to może nie przyjść na mszę.
16 luty - "pacjentka 31" w Korei Południowej przychodzi do kościoła i zaraża kilkaset osób, liczba zarażonych w Korei rośnie kilkadziesiąt razy 1 marca - Miasto Seul składa w prokuraturze oskarżenie o morderstwo, przeciw 13 przywódcom sekty, do której należał ten kościół.
Dawno temu, rok 1918, szaleje grypa hiszpanka. W mieście Zamora w Hiszpanii lokalny biskup - łamiąc zakaz władz - zarządza nowennę do św Rocco, patrona od zarazy, połączoną z całowaniem relikwii (źródło The Guardian). Modły nie pozostały bez skutku - Zamora zanotowała największą śmiertelność w całej Hiszpanii i jedną z największych w Europie.
W komunikacie abpa Gądeckiego z 10 marca czytamy: "W związku z zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego, aby nie było dużych zgromadzeń osób [...]" i wszystko jasne - osoby odpowiedzialne za siebie i za bliźnich zostają w domu i NIE idą do kościoła. Czy biskupi nie potrafią tego zrozumieć? Idziemy w ślady Zamory?
To można łatwo policzyć. Przychodzi jedna osoba i zaraża dwie kolejne. W drugiej kolejce te dwie zarażają dwie kolejne. W trzeciej kolejce każda z zakażonych osób zakaża dwie kolejne. I tak dalej i tak dalej. W okolicach 20 kolejki liczba zakażonych odpowiada połowie populacji kraju. Na każde 100 zakażonych osób 4 umrą. II Wojna Światowa zabiła 3% populacji świata. Koronawirus ma śmiertelność na poziomie 4%. Teraz niech Pan Wietrzyk11 zastanowi się, o ile szybciej będize rozprzestrzeniać się epidemia, gdy zamiast 2 osób jedna osoba zarazi kilkudziesięciu wiernych w kościele.
Rekomendacja to nic innego jak sugestia, zalecenie w czasach spokojnych, poddana indywidualnemu rozpatrzeniu, rekomendacja to nie nakaz wykonania, to nie dekret.
Fakt, problem będą mieli ci, dla których najważniejsze są formy zewnętrzne.
ps. jak trafisz na kwarantannę to przez 14 dni i tak masz zakaz opuszczania mieszkania, a jak zachorujesz to w szpitalu nie ma szans na udział w Mszy św.
Przykład z Poznania, czy spod Lublina jest wystarczający aby zrozumieć jak ważne jest aby dziś wszyscy ograniczyli swą aktywność do niezbędnego minimum. Jak dla mnie ten komunikat to takie wyjście salomonowe, a nie stanięcie w prawdzie o pandemii.
Nasz kraj jest już na liście krajów które zarażają, sytuacja jest poważna, a jej zlekceważenie da efekty jak we Włoszech. I może to dotrze szybciej niż jak będzie już dramat.
Bo gros zakażań jest od Polaków którzy wyjechali na wypoczynek zagraniczny . Pomijam, że jesteśmy już traktowani przez WHO jako źródło zakażeń.
A co do kontaktów międzyludzkich, to każdy odpowiedzialny człowiek dziś sam je ogranicza do minimum. No chyba, że to państwo ma mu wszystko nakazywać?
Bo już czytam jakieś bzdety o tym, jak to lękliwi omijać będą Mszę, a ci prawdziwi katolicy będą w kosciołach
Wszystkie te buńczuczne zapowiedzi Terlikowskich, Górnych, czy miejscowych forumowiczów, to niestety IMO dowód samolubstwa duchowego - liczę się ja i moje psychiczne dobre samopoczucie, bo poszedłem na mszę. A to, że mogę w ten sposób stu ludziom sprzedać wirusa, kompletnie ich nie obchodzi.
W tym samym czasie nasi biskupi odwołali Zebranie Plenarne KEP, celem ochrony zdrowia własnego i swoich współpracowników. Dla mnie ten ostatni komunikat to najlepsze wytyczne, jakie KEP mogła dać polskim katolikom - na razie zostać w domach, nie narażać siebie i innych.
11 marca - abp Gądecki z powodu koronawirusa przekłada zebranie Episkopatu
12 marca - Rada Stała Episkopatu zwala odpowiedzialność na wiernych: jak ktoś ma cykora to może nie przyjść na mszę.
16 luty - "pacjentka 31" w Korei Południowej przychodzi do kościoła i zaraża kilkaset osób, liczba zarażonych w Korei rośnie kilkadziesiąt razy
1 marca - Miasto Seul składa w prokuraturze oskarżenie o morderstwo, przeciw 13 przywódcom sekty, do której należał ten kościół.
Dawno temu, rok 1918, szaleje grypa hiszpanka. W mieście Zamora w Hiszpanii lokalny biskup - łamiąc zakaz władz - zarządza nowennę do św Rocco, patrona od zarazy, połączoną z całowaniem relikwii (źródło The Guardian). Modły nie pozostały bez skutku - Zamora zanotowała największą śmiertelność w całej Hiszpanii i jedną z największych w Europie.
W komunikacie abpa Gądeckiego z 10 marca czytamy: "W związku z zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego, aby nie było dużych zgromadzeń osób [...]" i wszystko jasne - osoby odpowiedzialne za siebie i za bliźnich zostają w domu i NIE idą do kościoła. Czy biskupi nie potrafią tego zrozumieć? Idziemy w ślady Zamory?