Pokazać tym, którzy nam współczuli, modlili się z nami, że ich modlitwa, wyświadczone dobro zaowocowały.
Umiemy współczuć innym czy po prostu wygodnie nam czuć się takimi z wyższej półki? Rządzi nami pokora czy wyrachowanie?
Czyn miłosierdzia to akt miłości współczującej, wybaczającej, śpieszącej z pomocą, który ma swój wzór i źródło w osobie Jezusa.
Wyruszyła w drogę ze względu na drugą kobietę. Powodowana życzliwością, współczuciem, miłością w końcu. Ewangelia wymienia ją wśród przodków Jezusa.
Nasza psychika broni się przed okrucieństwem, a jego widok jest rodzącym współczucie wstrząsem. Na tę jakże ludzką reakcję stawia Bóg.
Dość łatwo przychodzi nam obiecywać modlitwę, wsparcie, pamięć, miłość. Wyrażamy internetową ikonką nasze współczucie i życzliwość. Przekazujemy maile z prośbą o pomoc, modlitwę. I …?
Czyż mógłby być lepszy sędzia, niż rozumiejący, współczujący i pełen miłości? Sędzia, który nie szuka własnej woli, własnych korzyści, który zapatrzony jest w Ojca?
Zastanawiamy się niejednokrotnie, co to jest Miłosierdzie. Kojarzy się nam ono ze współczuciem dla biednych, ubogich. A tymczasem jest tak, że Miłosierdzie czyni człowieka lepszym. Pozwala mu zwyciężać zło. Przywraca mu człowieczeństwo i godność.
Nie chcesz przyjąć, że Bóg kocha każdego, bez wyjątku. Że jest miłosierny i łaskawy wobec tych, którzy Go odrzucają, lżą, wyśmiewają się z Niego, zabijają. Wolałabyś, by Bóg pokazał im swoją moc i potęgę, a nie współczucie i litość.
Słysząc o sądzie, prokuraturze doznajemy mieszanych uczuć, bacząc na to, by z tymi instytucjami nie mieć osobiście do czynienia. Słysząc zaś o osobach, które mają z nimi problemy, albo im współczujemy, albo wręcz od nich się odsuwamy, posądzając o niecne czyny.
Misja Kościoła rodzi się ze wspólnoty wierzących, którzy modlą się, poszczą i są posłuszni Bożemu prowadzeniu.