A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas... (J 1, 14)
Świętowanie Bożego Narodzenia przybiera takie rozmiary, że grozi nam zapomnienie o prawdziwym znaczeniu samego święta: nazbyt natarczywa komercjalizacja, migające światłami ozdoby w sklepach, w domach, a nawet na ulicach, folklor świętych Mikołajów doprowadzony do absurdu, nadmierna obfitość jedzenia i prezentów. Prawdziwe pogaństwo nie zanikło, kult bożków także nie! Złoty cielec zajmuje miejsce Boga, który stał się człowiekiem. Wielu młodych ludzi przyjmuje ten przerost z niesmakiem i z Bożego Narodzenia zachowuje wspomnienie mdłości z powodu nadmiaru czekolady i rozczarowania, jakie następuje po lawinie prezentów. W domach w niewidocznym miejscu kładzie się Jezusa w postaci małej lalki, pośród uroczych figurek z szopki. Następnie podkreśla się rodzinny charakter święta. I grozi nam, że wypaczymy tajemnicę Boga, który stał się dzieckiem, że zapomnimy o Królu Izraela, aby pozostawić rozkapryszonemu dziecku w rodzinie wrażenie, że to ono jest królem święta!
Niektórzy prawidłowo reagują na ten przesyt i usiłują nadać świętowaniu Bożego Narodzenia charakter społeczny. Wielu młodych ludzi urządza wieczerzę wigilijną dla ubogich, starych, samotnych, sierot, chorych itd.
Jeśli zrozumieliśmy przesłanie Bożego Narodzenia, które uczy nas kochać ubogich i im służyć, zwróćmy się przede wszystkim ku Chrystusowi. Tylko On może nas nauczyć prawdziwie kochać ubogich, nie dla naszej własnej chwały ani nawet w imię jakiegoś ideału społecznego, lecz z miłości do człowieka, takiej miłości, jaką On sam miłował. Jezus Chrystus jest w istocie pierwszym wśród ubogich; nikt nie zubożył siebie tak całkowicie jak On, i to, co więcej, dobrowolnie. Nigdy bowiem nie zapominajmy, że jest On drugą Osobą Trójcy, Synem Bożym, i że ogołocił samego siebie (Właśnie to nazywamy kenozą, ogołoceniem się, uniżeniem się Boga) tak bardzo, iż stał się bezbronnym dzieckiem, leżącym na słomie przy kopytach zwierząt.
On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi (Flp 2, 6-7).
Rzeczywiście jest sługą, gdyż zaczyna życie ziemskie od spełnienia obowiązku administracyjnego i podlega spisowi jako poddany cesarza. Gdy tylko przyjął naszą ludzką kondycję, doznał odrzucenia, gdyż w domach nie było dla Niego miejsca: „Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym" (Ps 117 [l 18], 22).
Odrzucony po raz kolejny, musi uciekać do Egiptu: oto niewolnik, ubogi i wygnaniec, On, Król Wszechświata!
Boże Narodzenie to również przesłanie pokoju! Nawet dla tych, którzy zapomnieli o Chrystusie albo nigdy Go nie poznali, Boże Narodzenie symbolizuje pokój na ziemi i miłość między ludźmi, choćby tylko na dwadzieścia cztery godziny, na jedną noc (na przykład zawieszenie broni podczas wojen, przerwanie ognia, pokojowe orędzia wszystkich rządzących na świecie itd.). To jest słuszne, bo Chrystus jest Bogiem Miłosierdzia, „Księciem Pokoju”... a Jego pokój nie będzie miał granic (Iz 9, 5-6).
Pokój tego świata często jest synonimem okresu wyciszenia między dwiema wojnami. Jezus jest „Księciem Pokoju”, pokoju bez końca, Jego Królestwo nie runie w gruzy tak jak wszystkie inne królestwa, panowania, rządy, dyktatury. Pokój Jezusa Chrystusa pozwala nam już teraz mieć udział w Jego przyszłym Królestwie. Uczmy się już dzisiaj nosić ten Pokój Chrystusa w sobie. Tak jak pasterze, usłyszmy wołanie aniołów w nocy Bożego Narodzenia: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk2,14).