Jeśli pragnienie pochwały będzie dla mnie bodźcem do wszelkiego działania, to znak, że nie czynienie dobra jest dla mnie celem, a chęć zabłyśnięcia przed ludźmi.
Nie muszę przed Bogiem i ludźmi udawać doskonałości. Mogę lgnąć do świętości Jezusa i na nią liczyć.
Jak reaguję, gdy ktoś zwraca mi uwagę na niewłaściwe postępowanie?
Nie da się połączyć życia według Dekalogu z dążeniem do ziemskiego szczęścia za wszelką cenę.
Każde przebaczenie to zaciągniecie kolejnego długu u Niego. Długu, którego nie muszę już spłacać.
Bóg do mnie mówi w każdym wydarzeniu: w spełnieniu i w niespełnieniu pragnień.
Zmagam się z modlitwą każdego dnia, czasem klękam z niechęcią i z poczuciem przymusu.
Czy są wobec nas prawdą słowa: „Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy”?
Nie chodzi też o to, by odrzucać nasze próby polepszenia własnego losu. Ale o to, że Bóg nie zniknął, chociaż nam się źle powodzi.
Paradoksalnie czasem ze stosunkowo małą winą mamy więcej problemów – jątrzy się ona w nas miesiącami, czujemy się poniżeni na samo wspomnienie.