Listy spod Krzyża (2)
Długo zastanawiałam się z kim mogłabym porozmawiać. Kto jest mi na tyle bliski, żeby mogła opowiedzieć o tym, co czuję. I zawsze przychodził mi na myśl ten, który nie żyje. Mój Nauczyciel. Mój Zbawiciel. Ale Jego już nie ma.
Nazywał Ciebie „Abba”. Ufał Ci bezgranicznie. A ja ufam Jemu. Mówił, ze On i Ty jedno jesteście. Wołam wiec do Ciebie, Boże, jakbym wołała do Niego.
Dlaczego On? Tak mądry, dobry, pełen miłości – dlaczego? Przecież tylu ludziom mógł jeszcze pomóc, uzdrowić, wytłumaczyć, ocalić ich… a jednak musiał umrzeć…
Nigdy nie zapomnę, kiedy spotkałam Go po raz pierwszy. Wtedy pod murami miasta, kiedy chcieli mnie ukamienować. Dostrzegł we mnie coś więcej niż grzech. To ocaliło mi Zycie. I nie tylko tam, na polu. Ale uratowało mnie od tego, żebym zabiła w sobie serce.
Kiedy za Nim chodziłam, razem z uczniami czułam, ze mnie pokochał. Nie jak mężczyzna kobietę.. jakoś inaczej, delikatniej. Nie za wygląd, oczy, inteligencję czy majątek. Ale pokochał mnie nawet wtedy, kiedy byłam nikim. Kiedy dla innych byłam warta jedynie tego, by mnie zabić. Jak mogłam zostać obojętna na taką miłość?
Wiem, ze jestem niegodna tej miłości. Nie mam nic czego nie dostałabym od Niego. Bez Niego czuję się jak rozbity dzban… zagubiona jak pył ziemi gnany ze zbocza Golgoty w dół…
On umarł, a ja wciąż nie mogę uwierzyć w to, że Jego już nie ma. Ale Nauczyciel nie odwrócił się od Ciebie nawet, kiedy umierał na krzyżu. Nadal ufał, ze wypełnia Twoją wolę.
Jezus jest jedno z Tobą. Ty jesteś jedno z Nim. Boże, przyjmij mnie na swoją uczennicę, i ja chcę do końca tak trwać przy Tobie, przy słowach Jezusa o Królestwie Boga. Nawet jeśli teraz czuję jakby krzyżowano mi serce.
Będę przy Tobie, mój Panie.
Maria z Magdali
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |