Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »To prośba o sławę. Tyle że nie moją, a Boga. Słowa „święć się imię Twoje” można rozwinąć tak: „Boże, bądź Bogiem mojego życia! Chcę tak żyć, by to Twoje imię, a nie moje, było na ustach wszystkich”.
Podczas Mszy z dziećmi ksiądz prosi czasami, by maluchy powiedziały, za kogo chcą się pomodlić. „Za rodziców, za chorych, za papieża, za siostrę katechetkę” – wykrzykują dzieci. Nieraz pojawia się wezwanie budzące konsternację: „za Pana Boga” albo: „za Pana Jezusa”. Księża poprawiają: „modlimy się DO Boga, a nie ZA Niego”. Słusznie. A jednak, choć zdanie „modlić się za Pana Boga” drażni teologiczne uszy, to w tym dziecięcym haśle jest jakaś słuszna intuicja. O tyle rzeczy prosimy Boga dla siebie, modlimy się za bliskich, za potrzebujących, a zapominamy w tym wszystkim o Panu Bogu. On ma tylko dawać, dawać, dawać. Czy nie trzeba „zatroszczyć się” także o Niego? Precyzyjniej, czy nie trzeba zatroszczyć się o Boga w moim życiu i w życiu innych? Czy dziecko, które chce się modlić za Pana Boga, nie zwraca nam, dorosłym, uwagi, że w naszej modlitwie (i w życiu!) musi chodzić przede wszystkim o Boga i o Jego „potrzeby”?
Trzy pierwsze prośby Modlitwy Pańskiej odnoszą się właśnie do „pragnień” samego Boga. Prosimy, aby Jego imię, Jego królestwo, Jego wola nie były dla nas czymś obojętnym, dalekim, abstrakcyjnym. Te prośby są wołaniem: „Boże, bądź Bogiem naszego życia”. Jest w nich troska o obecność Boga w naszym, ludzkim świecie. Ten świat będzie bardziej ludzki wtedy, gdy będzie w nim więcej Boga.
Love cię Zdzisiek
Czym jest imię, jaka jest jego siła, można się przekonać, kiedy pomyślimy o tych, których kochamy. Czy pamiętacie, kiedy byliście zakochani? Jego lub jej imię brzmiało jak cudowne zaklęcie, jak synonim szczęścia. „Kocham Kaśkę!”, „Love cię Zdzisiek” – ileż tego typu wyznań „zdobi” ściany bloków, szkół, wind, szkolne ławki czy piórniki? Imię bliskiego człowieka ma moc budzenia uczuć, tęsknoty, wspomnień. Bywa światłem w ciemnej samotności. Jakie miejsce zajmuje Boże imię w moim codziennym słowniku? „O, Boże!” – wołamy często. Ale to słowo funkcjonuje prawie jak przekleństwo. Często jako wołanie o pomoc. Czy to imię jest dla mnie światłem? Czy przywołuje we mnie obecność Kogoś bliskiego, kochanego, najważniejszego?
Dla niektórych ludzi ich własne imię staje się najpiękniejszym, najbardziej pożądanym słowem. „Mówią o mnie, napisano o mnie, pokazano mnie nawet w »tefałenie«” – są tacy, którzy nie potrafią bez tego żyć. W każdym z nas tkwi ten pierwotny, prymitywny narcyzm, szukanie znaczenia, uznania, docenienia. Pycha pozwala nam tak łatwo uwierzyć w szatańską obietnicę: „będziecie jak Bóg”. „Święć się imię MOJE” – taką „modlitwę” podpowiada pokusa, która nigdy nie umiera. Jezus widział, co jest w człowieku, znał jego choroby, dlatego zaczął od tego, co powinno być pierwsze. A pierwszy jest zawsze Bóg. Inaczej człowiek i świat stoją na głowie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |