Chcielibyśmy i w życiu, i w wierze jasnych zasad. Króla, który użyczałby nam ze swego splendoru, działał niejako przeciw sobie, a na naszą korzyść. Chcemy za swój trud więcej niż denara – więcej niż nam się należy i to tak, by nikt nigdy nie miał więcej niż my korzyści z układu rozmaitych spraw. I życie, i wiara okazują się jednak bardziej skomplikowane. Bo zasady są w sumie proste: poznaj Boga, pracuj w winnicy, nie osądzaj, przyjmij wszystko z Bożej ręki. Tyle że to my nijak nie potrafimy się w nie wpasować. Zawsze jakieś „ale”, narastająca frustracja, niechęć do tego, by widzieć rzeczy jakimi są.
I tak oto zaczynamy stopniowo patrzeć „złym okiem” i na innych, i na Boga. Gubimy się w pragnieniach własnego serca. Niepomni, że zaspokoić je może tylko Ten, który je stworzył.
Ja pokażę. Ale co? Wielkie dzieła to raczej nie wynik ludzkiego wysiłku, ale Bożej laski.
Dodaj swój komentarz »