Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukujesz w serwisie liturgia.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Jak Święty może odczuwać choć iskierkę sympatii do kogoś, kto ciągle sprzeciwia się Jego woli?
Im bardziej człowiek pragnie przeprowadzić swoją wolę, tym trudniej mu przyjąć fakt, że coś nie idzie po jego myśli.
Bo zbyt dużo czasu poświęcamy na zajmowanie się sobą i innymi, a zbyt mało czasu poświęcamy na modlitwę, na Adorację. Tylko przed Bogiem w spokoju i ciszy możemy usłyszeć głos Jezusa i pójść za Nim.
Niezależnie, czy czujemy się dobrze, czy źle. Stwórcy ta chwała się należy za to, że jest – i po całej ziemi ta chwała rozbrzmiewa.
Wchodzenie przez ciasne drzwi to nic innego, jak stawanie się coraz bardziej człowiekiem posłusznym – co nie znaczy jednak, że bezwolnym i spolegliwym dla „świętego” spokoju.
W życiu wchodzimy w relacje z drugim człowiekiem - one nie mogą być wolne od ducha posłuszeństwa: w rodzinach, w szkole, w pracy.
Na czym polega nasza obłuda? Na tym, że nie widzimy siebie w roli ludzi, których Jezus gani i napomina.
Mamy siebie uniżać, to znaczy mamy starać się o pokorę w swoim patrzeniu na siebie, na bliźniego, na Boga.
Mamy słowa Jezusa. Spisane i nie. Mamy słowa apostołów, ojców Kościoła, wielu świętych… Czemu więc nadal sami z siebie nie rozróżniamy co jest słuszne?
Ogień, który On przynosi, jest Tym, który w płomykach zstąpił na apostołów, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...