Takiemu Bogu zaufaliśmy. Bogu, który może wszystko.
Zadziwiające w tej opowieści jest to, że żadne jego starania nie dały choremu tego, co w jednym momencie, całkowicie darmo i bez proszenia otrzymał od Jezusa.
Nie my żyjemy pełnią życia, pełnią szczęścia. Żyją nią święci. Tak samo jak my uwikłani w życie rodzinne, obowiązki zawodowe...
Droga naśladowania Syna Bożego wiedzie od ufności do zawierzenia, nieustannego czerpania z miłości Chrystusa w każdej chwili.
Tam gdzie nie ma lęku, jest zwycięstwo. Czasem w wymiarze ludzkim. Czasem w tym najważniejszym: Bożym. Ostatecznym.
Znalezienie prawdy jest trudne, gdy człowiek kieruje się uprzedzeniami. Można jej nigdy nie znaleźć. Można wówczas zaprzepaścić wiele dobra, zrezygnować z ubogacających relacji…
Z wnętrza liturgii Kościoła dociera do nas w tych dniach wyraźne zapewnienie: nie jesteśmy sami.
Po co stosować metody, co do których wiadomo, że nie są skuteczne?
Czy Bóg nie mógłby sprawić, żebym nie musiał nosić okularów? Albo odpędzić chmury, które przyszły akurat w dzień, w którym zaplanowałem wycieczkę?
Jak wygląda moja wiara w zmartwychwstanie? Jak często kieruję się nadzieją, która z tego faktu płynie?
I wynik tej wojny już się nie zmieni.