„Stajesz się Tym, którego przyjmujesz” – wyjaśniał wspólnocie Kościoła w Hipponie tajemnicę Eucharystii święty Augustyn.
Domem Bożym jest świątynia ludzkiego serca, w której przez chrzest zamieszkała Trójca Święta.
Boże Narodzenie to żadne tam reklamowane rodzinne święta (chyba że do grona „swoich” umiemy zaliczyć wszystkich pozbawionych miłości, ślepych na światło, ukochanych przez Boga).
Kapłan na ołtarzu podczas Mszy Świętej składa ofiarę Ciała i Krwi Jezusa. Ja w każdej chwili mogę ofiarować Bogu rozmaite trudności i niedogodności, jakie mnie spotykają.
Obecność Świętego Boga jest zagrożeniem. Jego władza jest zagrożeniem. Ale tylko dla ducha nieczystego.
Można odmawiać mnóstwo nowenn, codziennie być na Mszy Świętej, ale serce mieć pełne lęku, a nie miłości i wiary w Bożą opiekę.
Niełatwo jest przyjąć Osobę Jezusa i Jego posłannictwo. Powód? Przyzwyczajenia, wytyczone ścieżki, zamknięcie na działanie Ducha Świętego – Pana i Ożywiciela.
Kiedy słucham i rozważam Słowa, które Bóg mówi do mnie na kartach Pisma Świętego, pozwalam, by jak deszcz przenikały one moje serce, mój umysł, moją duszę.
Miłość Ojca jest miłością dla Syna, Dla Ducha Świętego i dla człowieka. Miłość wykracza poza „ja”. Niejako je zatraca.
„Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.
I wynik tej wojny już się nie zmieni.