Składając dziękczynienie, prosząc, uczestnicząc w rozesłaniu ofiarowujemy także całemu światu – my, Kościół – te drogocenne, wybawiające od przekleństwa śmierci, nam ofiarowane Ciało i Krew.
Tak łatwo spada się z miłości w nienawiść, która nie zna miary. W nienawiść, która mrozi krew w żyłach nawet dotychczasowych wrogów. Tak łatwo...
Na to wszystko, co po ludzku bulwersuje i wskazuje przegraną Bóg nieustannie wylewa Krew Baranka, a ponad rozdzieraną wspólnotą wierzących trwa Jego nieustanna modlitwa.
„Kielich krwi mojej [...], która za was i za wielu będzie wylana”. Tak mają odtąd brzmieć słowa konsekracji w niemieckiej wersji Mszału Rzymskiego.
Kiedy kapłan unosi patenę z Hostią i Kielich z Krwią Chrystusa włącza całe zgromadzenie liturgiczne w pulsujący życiem Bożym dynamizm uwielbienia Najwyższego.
Ciało i krew każą nam szukać chwały Bożej w nadzwyczajnych znakach i okolicznościach, a ich brak utożsamiamy z wycofaniem się Boga z naszego życia.
Podczas przygotowania darów do ołtarza przynoszone są chleb i wino, aby stały się Ciałem i Krwią Chrystusa. Te dwa spośród ziemskich pokarmów, które już Starym Testamencie należały do darów składanych w ofierze Bogu, zostały w szczególny sposób wywyższone, gdyż z woli Chrystusa stały się Jego Ciałem i Krwią.
W opisach męczeństwa jest ból, słychać trzask łamanych kości, leje się krew i jest coś z poezji. Coś, co chwyta za serce. Żeby nie powiedzieć porywa.
Kapłan na ołtarzu podczas Mszy Świętej składa ofiarę Ciała i Krwi Jezusa. Ja w każdej chwili mogę ofiarować Bogu rozmaite trudności i niedogodności, jakie mnie spotykają.
Pomnij, Boże, na swoje miłosierdzie, otaczaj nieustanną opieką i uświęcaj lud swój, dla którego Twój Syn, Jezus Chrystus, ustanowił paschalne misterium przelewając Krew swoją. Który żyje…
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...