Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego » | Od najstarszego do najnowszego
Wyszukujesz w serwisie liturgia.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Na osiedlu powstaje grupa charytatywna. Potrzebujących opieki jest więcej niż gotowych nieść pomoc. Dlaczego ja?
Boże Narodzenie to żadne tam reklamowane rodzinne święta (chyba że do grona „swoich” umiemy zaliczyć wszystkich pozbawionych miłości, ślepych na światło, ukochanych przez Boga).
Dobro, które przydarza się innym, może być znakiem dla nas, jeśli tylko umiemy go odczytać. Tak jak ciąża Elżbiety była znakiem dla jej krewnej, Maryi.
„Cicho!” – wypowiedziane do nas dzisiaj to paradoks. Bo porzucać przedświątecznego zabiegania nie możemy i nie powinniśmy.
A jednak w praktyce czasem zachowujemy się jak te roratnie dzieci – pamiętają o wszystkim, tylko nie o tym, o co chodzi.
Jak można się dziwić, kiedy wydarza się coś, czego usilnie pragniemy? Jak można być zaskoczonym, gdy staje się coś, na co czekam?
Co mam na myśli, gdy życzę komuś szczęścia? Jak rozumiem szczęście? Czego tak naprawdę życzę?
Czasem jest w nas chęć nadrobienia wszystkiego w trzy dni. Załatwić relacje opłatkiem, pobożność pasterką, prawe życie przedświątecznym sakramentem.
Dzisiejsze święto jest właśnie takie: słabe i mocne zarazem. Dziecię Jezus jest właśnie takie: bezbronne i przyciągające uwagę, pełne przeciwieństw...
Dziś zamiast miecza często używa się słów. Być może dlatego, że rany przezeń zadane są mniej widoczne. Potrafią wycisnąć wiele łez.
… choć do jednego celu.