Pięć homilii
ks. Tomasz Jaklewicz
Każdy człowiek odczuwa lęk. Boimy się choroby, wypadku, śmierci…To normalne. Jezusowego wezwania „nie bójcie się” nie można tłumaczyć jako „nie odczuwajcie lęku”. Nie da się rozkazywać swoim uczuciom. Lęki pojawiają się i znikają, sygnalizując niebezpieczeństwo.
Mówimy „strach ma wielkie oczy”. To prawda, lęk bardzo często wyolbrzymia niebezpieczeństwo. Wiele naszych obaw to produkt naszej psychiki, nabytych fobii, urazów lub presji otoczenia. Odwaga to sztuka obiektywnego patrzenia na niebezpieczeństwo. Człowiek odważny boi się, ale jest silniejszy od swojego lęku. Potrafi podejmować słuszne, konieczne działanie także wtedy, kiedy naraża się na cios, zranienie, stratę. Strażak boi się ognia, ale wchodzi do płonącego domu, by ratować ludzi. Zakochany boi się odrzucenia, ale drżąc, wyznaje miłość. Podwładny boi się przełożonego, ale narażając się na szykany, mówi mu jakąś trudną prawdę. Ileż takich sytuacji! Pamiętamy na pewno te chwile, w których udało się nam pokonać lęk i podjąć odważną, słuszną decyzję. Długo bolą porażki – kiedy strach nas sparaliżował, zamknął usta lub zmusił do ucieczki.
Wezwanie „nie bójcie się” powraca w Biblii wielokrotnie. Pojawia się wtedy, kiedy Bóg daje człowiekowi jakieś zadanie, wzywa do podjęcia decyzji, ryzyka. W dzisiejszej Ewangelii Jezus wzywa uczniów do szczególnego rodzaju odwagi. Chodzi o odwagę mówienia prawdy: „powtarzajcie jawnie, rozgłaszajcie na dachach, przyznajcie się do Mnie przed ludźmi”. Prawda potrzebuje odwagi, potrzebuje świadków. Tak było w czasach pierwszych męczenników, tak jest i dziś.
Timothy Radcliff, były generał dominikanów, zwraca uwagę, że dawniej obrzędy bierzmowania obejmowały uderzenie przez biskupa w policzek. Bierzmowanie było traktowane jako sakrament odwagi, przygotowujący do cierpienia za wiarę, nawet męczeństwa. Czy tak jest nadal? Radcliff zwraca uwagę, że aby być odważnym wobec świata, potrzebujemy najpierw odwagi we wnętrzu Kościoła: słuchania siebie wzajemnie, odważnego reagowania na zło.
Nam, współczesnym zachodnim chrześcijanom, brakuje odwagi. Boimy się jasno i prosto mówić o naszej wierze. Ulegamy łatwo presji pogańskiej kultury, która opanowała zachodni świat. Ta kultura w imię chorej tolerancji zakazuje mówić w przestrzeni publicznej o Bogu, o Chrystusie, o cnocie i grzechu, o prawdzie absolutnej… Dopuszczalna jest tylko religia w wersji „lajtowej”, w której – jak pisał Evdokimow – naczelnym dogmatem staje się stwierdzenie: „Bóg nie wymaga aż tyle”. Pisał św. Paweł do Koryntian: „Wiemy, że nie ma żadnego bożka na świecie i że nikt nie jest Bogiem z wyjątkiem Jednego” (1 Kor 8,4). Czy mamy odwagę powtórzyć głośno to zdanie, patrząc w oczy wyznawców współczesnych bożków? Czego właściwie się boimy?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |