„Daj mi część własności, która na mnie przypada”. Albo: "Mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi".
Dwóch braci, dwa zdania, ale jedna postawa: daj mi to, co moje! Jeden miał odwagę zażądać. Drugi milczał, chowając żądanie w sobie. Obaj chcą jednak majątku dla siebie, na wyłączność. Dużego lub małego, ale do własnej dyspozycji. Majątku, z którego można korzystać, nie myśląc o nikim.
"Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy." - mówi Ojciec.
Dziś to wyzwanie może trudniejsze niż kiedykolwiek. Wspólne, więc i moje. Ale nie tylko moje. Mogę z tego czerpać. Ale muszę pamiętać o innych: ojcu, bracie, najemnikach... Mam, ale nie po to, by się tylko bawić i korzystać, ale by troszczyć się o całość, dla wszystkich, zgodnie z wolą Ojca.
Dla wszystkich. Czyli także dla tego brata, który umarł, ale ożył. Bo wolą Ojca jest miłość, wolą Ojca jest przebaczenie, wolą Ojca jest, by wszystko, co ma, było dla wszystkich Jego dzieci.
Cały świat. Poznanie Jego samego. Jego miłość.
Rachunek sumienia
Nic, co mam, nie jest tylko moje i tylko dla mnie. Świat. Mój majątek i zawartość mojego portfela. Moi bliscy. Mój Kościół, w którym jest wielu różnych ode mnie. W końcu: moje talenty, którymi mam służyć i moja wiara, której nie mogę zatrzymywać tylko dla siebie.
Czy mam tego świadomość? Czy tak żyję?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.