Narodziny - Duch radości

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 24.12.2017 15:59

Dojrzała radość możliwa jest wtedy, gdy człowiek w sposób świadomy zaakceptuje i przeżyje smutek. To on przygotowuje w sercu człowieka miejsce na radość.

Narodziny - Duch radości Tomasz Gołąb /Foto Gość Radością aniołów jest człowiek nie ustający w drodze, nie lękający się drogi, nie poddający się drodze.

Zapewne nie tak wyobrażali sobie narodziny poczętego z Ducha Świętego. Emmanuelowi należały się lepsze warunki. Patrząc z dzisiejszej perspektywy chyba żadna matka nie wyobraża sobie ułożenia nowo narodzonego dziecka w żłobie; żaden ojciec nie pragnie, by jego żona rodziła w stajni. To swoiste uwspółcześnienie pozwala nam domyślać się emocji, targających sercami Maryi i Józefa. Co ciekawe, nie wspomina o nich święty Łukasz. Jego relacja ogranicza się do znanego nam, krótkiego „nie było dla nich miejsca”. Przeżywającym po raz kolejny tę tajemnicę pozostaje jedynie domyślać się, że Ten, który zstąpił na Maryję w chwili poczęcia, zarówno ją, jak i małżonka, umocnił darami cierpliwości, łagodności i pokoju. To one zaowocowały przekonaniem, z wielką mocą powtarzanym przez świętego Pawła: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam”.

Cofnijmy się na moment w czasie, by skupić naszą uwagę na trzech momentach poprzedzających narodziny Zbawiciela.

Ain Karim – miejsce, w którym Maryja rozradowała się w Bogu. Powitanie niewiast poprzedzone było wędrówką. Młoda dziewczyna, w dodatku będąca w stanie błogosławionym, musiała pokonać przeszło sto kilometrów. To nie była radość niesiona „na skrzydłach”. To była radość okupiona potwornym zmęczeniem.

Zachariasz wielbiący z wysoka wschodzące Słońce. Życie – jego i małżonki – naznaczone wielkim bólem. „Zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi.” Myślimy o cudownych narodzinach Jana zapominając o latach wypowiadanych półszeptem komentarzy, wytykaniem palcami, ludzkich kpin i złośliwości. To była radość okupiona cierpieniem.

Nie wiemy w jaki sposób dziękowali za narodziny rodzice Jezusa. Ewangelista milczy oddając głos aniołom. O ile Maryja i Zachariasz swoją radość wypowiedzieli, aniołowie ją wyśpiewali. A to już wyższy poziom radości. Być może nawet nagrody za podjęty trud drogi. Radością aniołów jest człowiek nie ustający w drodze, nie lękający się drogi, nie poddający się drodze. „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których Bóg ma upodobanie.” Chwałą Boga człowiek wierny drodze.

Śpiew aniołów podjęli pasterze. „Wrócili wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli.” Zapewne o nich myślał Jezus, gdy wysławiał Ojca, zakrywającego tajemnice Królestwa przed wielkimi i objawiającego je prostaczkom. Ludziom małej wiedzy, kiepskiej pozycji społecznej, ciężkiej pracy, ale nadto wielkiego serca. Wielkość, wiedza, pozycja, stan posiadania nie wystarczają, by być człowiekiem radości?

Znany trapista, ojciec Michał Zioło zauważył w jednym z wywiadów, że nasza aktywność, poszukiwanie bodźców pobudzających do radości, są pewną formą ucieczki przed smutkiem, bólem, cierpieniem, niedowartościowaniem, przed tym wszystkim, czego nie chcemy bądź nie potrafimy zaakceptować. Dojrzała radość możliwa jest wtedy, gdy człowiek w sposób świadomy zaakceptuje i przeżyje smutek, ból, odrzucenie. To one przygotowują w sercu człowieka miejsce na radość.

Mnisza intuicja wydaje się być pochodną wspomnianego na początku fragmentu z Listu świętego Pawła do Galatów. „Owocem zaś ducha jest: (…) radość, cierpliwość (…) łagodność, opanowanie.” Radość kontrapunktem smutku, cierpliwość odpowiedzią na doświadczane ograniczenia, łagodność mierząca się z wrogością, opanowanie gdy w człowieku wszystko kipi z oburzenia. Czyż Ojciec w niebie nie mógł czuć się oburzony, patrząc na okoliczności ziemskich narodzin Jego Syna?

„Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość.
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat.
Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16,20-23).