Wzgardzony, okryty chwałą

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 28.12.2019 23:49

Ciało i krew każą nam szukać chwały Bożej w nadzwyczajnych znakach i okolicznościach, a ich brak utożsamiamy z wycofaniem się Boga z naszego życia.

Wzgardzony, okryty chwałą Cruccone / CC 2.0

Biegli „wielce zadziwieni, za anielskich głosem pieni” i pewnie bardziej niż światłość na niebie w osłupienie wprawiło ich to, co zobaczyli. „Niemowlę, złożone w żłobie” (Łk 2,16) . O zamkniętych drzwiach domów zapewne nie słyszeli. Rozterek Józefa nie przeczuwali. Jedynym mogącym  rozjaśnić ich wątpliwości i niepewność mógł być prorok. Izajasz widział nie tylko Emanuela, rodzącą Dziecię Pannę, Księcia Pokoju. Także Baranka, prowadzonego na zabicie, męża boleści oswojonego z cierpieniem, kogoś, przed kim zakrywa się twarz.

„Pójdźmy do Betlejem i zobaczymy, co się tam wydarzyło”. Czyje słowa bardziej brzmiały w ich uszach? Ogłaszających chwałę Boga aniołów, czy zapowiadającego udręki Sługi Izajasza? Zapewne jedne i drugie. Inaczej przeszliby obojętnie obok groty, szukając miejsca bardziej godnego dla objawienia się chwały Pana Zastępów.

To dobry moment, by oczyścić chwałę Bożą z kulturowych naleciałości. Tym bardziej, że naszej refleksji towarzyszy rytm poloneza. Utworu kojarzonego z balem, radością, zwycięstwem, honorami i uznaniem. Choć nie zawsze tak bywało. Pożegnaniu Ojczyzny także towarzyszył polonez.

W Starym Testamencie Bóg objawia swoją chwałę w dwojaki sposób: objawiając siebie samego i przez swoje dzieła. Objawieniu samego siebie towarzyszyły nadzwyczajne okoliczności: obłok, blask, opasujące miejsce płomienie, tron nad arką przymierza. Na tym tle pojawiła się postać „bez piękna i blasku” (Iz 52,14), a mimo to obarczona misją promieniowania Bożą chwałą aż po krańce ziemi: „Tyś Sługą moim, w Tobie się rozsławię” (Iz 49,3). Przychodzący na świat Syn Boży, od momentu narodzenia aż po zmartwychwstanie, nie objawia chwały Bożej w błyskawicach i chmurach, nawet nie przez cuda. Objawia chwałę Ojca przez swoje dzieło. Przez to, co czyni i Kim – mimo udręk, ogołocenia i wzgardy – pozostaje.

Do Izajaszowej wizji Sługi, uwieńczonego „chwałą i czcią” (por Ps 8,6) nawiązuje święty Paweł w Liście do Filipian. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi (…) Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się wszelkie kolano” (Flp 2,6-7.9-10).

Tajemnica objawiającej się w uniżeniu i ogołoceniu Syna Człowieczego chwały Bożej sprawia trudność nie tylko nam. Wiemy przecież dobrze, jak na zapowiedź męki i śmierci zareagował Piotr. W dodatku kilka chwil po tym, jak wyznał wiarę w Syna Bożego. Ciało i krew każą nam szukać chwały Bożej w nadzwyczajnych znakach i okolicznościach, a ich brak utożsamiamy ze swoistym wycofaniem się Boga z naszego życia, opuszczeniem człowieka. Tymczasem Ojciec, który jest w niebie, patrząc na wzgardzonego, odrzuconego i ogołoconego Sługę, mówi: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17).

Nasze rozważania tajemnicy, łączącej wzgardę i chwałę, czyli próbujące dokonać syntezy czegoś, co po ludzku jest antytezą, siłą rzeczy prowadzą nas do Eucharystii. Tego szczególnego miejsca objawienia chwały Bożej i wzgardy Syna Człowieczego w naszym życiu. Niewiele nas różni zarówno od groty betlejemskiej jak i wzgórza ukrzyżowania. Nie wzbudzająca szacunku okruszyna Chleba i lud najzwyczajniej niedoskonały, nazywający siebie Jego Ciałem. Mimo, iż wszystko, w czym uczestniczymy, pozbawione jest blasku i chwały, a czasem wręcz tchnie nudą, jest jedynym miejscem, na którym objawia się nam, pogrążonym w grzechu i słabości – „z wysoka wschodzące Słońce” (Łk 1,78), nie przytłaczając nikogo. Budząc w sercu nadzieję.