Mszał - księga życia

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 01.12.2020 23:27

Zawarte w mszale teksty liturgiczne są w takim samym stopniu pokarmem wiary, jak teksty Pisma świętego.

Mszał - księga życia Henryk Przondziono /Foto Gość

Na początek coś z chrześcijańskiego humoru. Dialog matki z córką.

- Czuwaj i nasłuchuj dzwonka do drzwi. Pan przyjdzie…
- Paruzja!
- Pan kominiarz. Będzie sprawdzał kanały wentylacyjne.

Z lekkim przymrużeniem oka wyczuwamy w tej krótkiej rozmowie ducha chrześcijańskiego Adwentu. A konkretnie wiarę nie kończącą się na tu i teraz. Wiarę spoglądającą za okno, wytężającą wzrok, pełną tęsknoty i oczekiwania. Co taką wiarę kształtuje?

Niewątpliwie Słowo Boże. Ze wszystkich Ksiąg wybieramy dziś tytułową księgę życia, czyli Apokalipsę. Bardziej przez nas kojarzoną ze zniszczeniami i katastrofami aniżeli z napawającym nadzieją końcem. To ona mówi o Baranku, otwierającym księgę życia, z zapisanymi imionami tych, którzy swe szaty wybielili z Jego Krwi. To ona ukazuje nam wizję niebiańskiej liturgii z potężnym Alleluja, To wreszcie ona kończy się wołaniem, przez wieki powtarzanym w chrześcijańskiej liturgii: Marana tha – Przybądź, Panie Jezu!

Apokalipsa została przywołana z rozmysłem. Przed kilkunastu laty pewien amerykański pastor szedł ulicą. Przechodząc obok katolickiego kościoła usłyszał śpiew. Był jak magnes. Zapraszał do zatrzymania się i wejścia. Gdy przekroczył próg świątyni stał jak zahipnotyzowany. To jest – pomyślał w pewnym momencie – Księga Apokalipsy. Kilka miesięcy później przeszedł na katolicyzm i przyjął święcenia kapłańskie. Później często powtarzał, że nawrócił się, bo dostrzegł w liturgii katolickiej Apokalipsę.

W liturgii chrześcijańskiej – pisał kiedyś Ksiądz Franciszek Blachnicki – spełnia się to, co obwieszcza (zwiastuje) Słowo Boże. Odwołał się do starożytnej zasady: lex orandi – lex credendi. Prawo modlitwy prawem wiary. Rzeczywiście, liturgia chrześcijańska streszcza w sobie, skupia jak w soczewce, wszystkie prawdy wiary, sama w sobie będąc i katechezą, i doświadczeniem Boga, działającego pośród swego ludu. Jest „Słowem” stającym się „Ciałem”, Bożym „dziś” pośród nas. „Źródło i szczyt” – jak powie Sobór Watykański II – z którego Kościół czerpie i ku któremu zmierza.

Apokalipsa: Biblia i liturgia. Rzadko mamy takie skojarzenia. Nie wiążemy ze sobą tych dwóch rzeczywistości. Rutyna, przyzwyczajenie, brak uważności? Trudno jednoznacznie wskazać na przyczyny. Warto jednak wyciągnąć wnioski i uznać, że zawarte w mszale teksty liturgiczne są w takim samym stopniu pokarmem wiary, jak teksty Pisma świętego. Bo słowo i znak są nierozłączne.

Od czego zacząć? W pierwotnym zamyśle niniejszy tekst miał przybliżyć czytelnikowi historię mszału. Jak to zwykle bywa koncepcja zmienia się w miarę pisania. Cóż po odkryciu w którym momencie dawne sakramentarze przekształciły się w obecny mszał, ile zmian wprowadził Sobór Trydencki, a ile pojawiło się po Soborze Watykańskim II, jeśli dalej zawarty w nim depozyt wiary pozostanie nieznany. Dlatego warto wrócić do tego, co proponowali pionierzy ruchu liturgicznego. Uczestnikowi mszy świętej wkładali do ręki mszalik, sugerując podążanie za słowami, wypowiadanymi przez kapłana. Więcej. Chcieli, by teksty mszalne były rozważane i medytowane podobnie jak Pismo święte. By były pokarmem, inspiracją indywidualnej modlitwy. W ten sposób wierzący może głębiej wejść w tajemnicę Chrystusa i owocniej uczestniczyć we Mszy świętej. Przezwyciężyć rutynę i bezmyślność. Każde Amen wypowiadać świadomie i konsekwentnie. A wtedy liturgia przestanie dusić swoją powtarzalnością i stanie się oknem, przez które wyglądamy z nadzieją i tęsknotą, powtarzając za pierwszym pokoleniem chrześcijan: Przyjdź, Panie Jezu.