Duchowość liturgiczna?!

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 02.03.2021 22:41

Znak zapytania i wykrzyknik w tytule. Wątpliwość i odkrycie. Można tak?

Duchowość liturgiczna?! Szymon Zmarzlicki /Foto Gość

Owszem. Obydwa znaki są uzasadnione. Pierwszy wziął się stąd, że rzadko które opracowanie zajmuje się tą dziedziną duchowości. Większość omawia znane i uznane szkoły, najczęściej związane z zakonami i ich założycielami. Drugim ma szansę, a nawet wręcz powinna stać się, jeżeli Eucharystia ma być, jak chce Sobór, „źródłem i szczytem” życia chrześcijańskiego. Na tę konieczność często wskazywał papież senior. Jeszcze w czasach, gdy był prefektem Kongregacji Doktryny i Nauki Wiary. Pytany wówczas przez Petera Seewalda o potrzebę nowej reformy powiedział” „Potrzebujemy nowej świadomości liturgicznej” Ta zaś powinna polegać na tym, „że znów przyjmiemy formy, które otrzymaliśmy jako dar, że wnikniemy w nie wewnętrznie (…) Myślę, że znów musimy nauczyć się słuchania – ‘słuchaj, mój synu”, mówi św. Benedykt – samych siebie zaś uważać nie tyle za konstruujących, ile otrzymujących”.

Co nie znaczy, że pomiędzy duchowością liturgiczną a którąś z innych szkół nie ma pewnych podobieństw. Benedykt XVI mówił, że „musimy nauczyć się słuchania”. Tym samym zwrócił uwagę, że w każdej ze szkół duchowości chodzi o to, by się czegoś nauczyć. I to nauczone, wyuczone, przyswojone, kształtuje moją relację z Bogiem. Czyni ją owocną. Na tym polega duchowość: relacja i owoce tej relacji. Jeśli więc na czymś polega podobieństwo między duchowością liturgiczną a innymi szkołami, to jest nim właśnie potrzeba ukształtowania pewnych zachowań, pozwalających wejść głębiej w sprawowaną Tajemnicę. W duchowości ignacjańskiej będą to na przykład punkty do medytacji czy specyficzna forma rachunku sumienia. A jakie są specyficzne cechy duchowości liturgicznej?

Wskazują je poszczególne części Mszy świętej. Jeśli spojrzymy na nie od początku, czyli obrzędów wstępnych, wówczas odkryjemy, że pierwszą cechą duchowości liturgicznej jest umiejętność bycia razem. Na tym bowiem polega liturgia. Je grecki źródłosłów – leiton ergon – wspólne działanie, wskazuje na czynność wspólnotową. Dlatego Katechizm Kościoła Katolickiego, nawiązując do świętego Justyna, początek celebracji widzi w zgromadzeniu się wszystkich uczestników (1346). Jeśli więc ktoś przychodzi na Mszę świętą z nastawieniem „wyłączenia się” i zbudowania gniazda własnego sam na sam z Bogiem, już w punkcie wyjścia rozmija się z tym, co jest istotą Eucharystii – działanie Głowy i Ciała. Konsekwencją będzie brak skupienia na słowach modlitw, odpowiedzi, śpiewy, a najbardziej trudność z zachowaniem świadczących o jedności całego zgromadzenia gestów i postaw Ciała.

Liturgia Słowa z kolei to umiejętność słuchania. Zaczynając od tego, co współczesnemu człowiekowi przychodzi z największą trudnością. Czyli koncentracja. Liturgia Słowa nie jest oglądaniem filmu na You Tube, mającym tym większą oglądalność, im krótsze są jego poszczególne sekwencje. Nie da się jej ograniczyć do zalecanych przez specjalistów od przekazu 27 sekund. Musimy więc wypracować w sobie zdolność skupienia na przynajmniej kilkanaście (z homilią kilkadziesiąt) minut. Sposobów jest wiele. Tu każdy musi odnaleźć swoją własną metodę.

Co nie znaczy, że sama zdolność koncentracji wystarczy. Równie ważną, a może nawet ważniejszą jest wiara, że w tym momencie mówi do mnie Pan Bóg. Nie ministrant, nie wykonujący Psalm, nie ksiądz, ale sam Bóg. W Wielkim Poście często śpiewamy refren Psalmu: „Kiedy Bóg mówi nie gardź jego słowem”. Dlatego potrzebujemy modlitwy św. Piotra: „Panie, przymnóż nam wiary” i wołania o Ducha Świętego, by rozlegający się zewnątrz głos dotarł do rozumu i serca. Jeśli tam nie dotrze, nie zostanie przyjęte z wiarą, nie zapuści korzeni, pozostanie bezowocne, a słuchający stanie się podobny do owego drzewa figowego z przypowieści Jezusa. Okopywane i podlewane, nie wydało owoców.

Liturgia eucharystyczna. Czyli dziękczynienie i ofiara. Albo inaczej: ofiara będąca uwielbieniem, dziękczynieniem. Zatem dwie kolejne cechy duchowości liturgicznej – wdzięczność i zdolność do poświęcenia, ofiarowania czegoś, przede wszystkim siebie. Wraz z Jezusem. Wracamy do tego, o czym mówił we wspomnianym wywiadzie Benedykt XVI. By nie traktować Mszy świętej jako czegoś, co mi się należy, ale przyjąć dar. Wdzięcznym potrafi być ten, kto umie z pokorą przyjąć dar. Nie tylko z ręki Boga. Także z ręki drugiego człowieka. Z przyjęciem daru pewnie jest jak z miłością. Kto nie nauczy się przyjmować z wdzięcznością darów od bliźniego, nie będzie potrafił przyjąć daru od Boga. Kto nie umie mówić dziękuję człowiekowi, nie będzie potrafił dziękować Bogu.

Paradoks Mszy świętej na tym między innymi polega, że składamy w ofierze Tego, który jest Darem Ojca – Jezusa Chrystusa. Puste ręce z religijnej piosenki maja wyrazić gotowość przyjęcia i oddania, podzielenia się tym, co otrzymaliśmy. Dlatego w jednej z Modlitw Eucharystycznych najpierw prosimy, by Ojciec przyjął ofiarę Syna, a potem, by przyjął „także nas z ofiarą Jezusa Chrystusa”. Zatem kolejna cecha duchowości eucharystycznej to zdolność ofiarowania, dawania, dzielenia się. Z Bogiem i bliźnimi. Bez niej nie ma wewnętrznego uczestnictwa we Mszy świętej. Nie ma też specyficznie rozumianej miłości bliźniego i wynikającej z niej troski o ubogich i cierpiących. Cechą tej ostatniej nie jest przecież rozdawanie tego, co zbywa, ale dzielenie tym, co się ma.

Łatwo zauważyć, że wskazane wyżej cechy (nie wszystkie) duchowości liturgicznej  nie mają nic wspólnego ani z dobrym samopoczuciem na Mszy świętej, ani – tym bardziej z jej emocjonalnym przeżywaniem. Jeśli chodzi o ostatnie warto spojrzeć i próbować zrozumieć tę kwestię w perspektywie ofiary krzyża, w Eucharystii uobecnianej. To, co wydarzyło się na Golgocie nie było ekscytujące. Tym bardziej nie miało nic wspólnego z pięknym uczuciem. Było ogołocenie, brud, wyzwiska i przekleństwa, wreszcie bezmiar cierpienia i samotności. I w tym wszystkim objawiła się miłość Boga do człowieka. Miłość gromadząca w jedno. W tej perspektywie umiejętność bycia we wspólnocie, słuchania z wiarą, wdzięczność i zdolność ofiarowania, bez przesady można nazwać najważniejszymi cechami duchowości liturgicznej. By je posiąść nie trzeba być duchownym, zakonnikiem, żyjącym w izolacji od świata, kimś niezwykłym. To jest duchowość dla każdego.