Samowystarczalni?

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 30.03.2022 21:38

Wokół Orędzia Franciszka na Wielki Post 2022 (5)

Samowystarczalni? Henryk Przondziono /Foto Gość

Co mi daje modlitwa? Co mi dają sakramenty? Te pytania padają coraz częściej. „Przecież wystarczy, ze ktoś kocha. Że jest dobry”.

Aż przychodzi moment, gdy miłość i dobroć zderzą się ze ścianą. Niekoniecznie są nią zdarzenia losowe. Częściej słabość bliźniego. Jeszcze częściej nasza. Król jest nagi. Możemy wówczas powiedzieć: jakim mnie, Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz, niszcząc wszystko, co zbudowaliśmy. Możemy także odkryć, że nie jesteśmy samowystarczalni. To znaczy miłość i dobroć mają swoje źródło nie w moich nawet najszlachetniejszych i najszczerszych pragnieniach, ale w Kimś, kto jest na zewnątrz. „Bóg jest miłością”, napisze święty Jan.

Wiem – powiesz – ale modlitwa mnie nie przemienia. Dziś jestem taki sam jak przed dziesięciu laty. Może nawet gorszy. Są dwie możliwości:

Na pierwszą wskazuje święty Jakub: „bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie własnych żądz”. Tak dzieje się wówczas, gdy zależy nam jedynie na spełnieniu obowiązku i gdy modlitwa ogranicza się do próśb. Tymczasem sercem modlitwy jest dziękczynienie, uwielbienie, bezinteresowność, z jaką stajemy przed Bogiem. Nie na próżno przecież centrum, szczytem eucharystii, jest doksologia. Czyli śpiew: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała. Przez wszystkie wieki wieków”.

Drugą może być brak rozwoju. Warto postawić sobie pytanie o to jak zmieniła się moja modlitwa choćby od pierwszej Komunii czy od bierzmowania. Często zdarza mi się słyszeć jak dorosłych wyznających: nie mówiłem paciorka. Aż chce się powtórzyć wówczas słowa służącej najwyższego kapłana: „twoja mowa cię zdradza”. Odpowiadam wówczas z przekąsem: paciorek mówi Franeczek, klęcząc na kolaneczkach przed obrazeczkiem, na którym aniołeczek fruwa nad Jezusinkiem; a dorosły człowiek się modli. Paciorek w ustach dorosłego zdradza brak rozwoju. Modlitwa zatrzymała się na etapie dziecka. Co wcale nie musi znaczyć, że ktoś stał się jak dziecko.

Na modlitwie – zauważył ktoś słusznie – nie my mamy zmieniać Boga. Na modlitwie Bóg ma zmieniać nas. Kruszyć egoizm i poczucie samowystarczalności. Oczyszczać intencje, by modlitwa nie stała się wyłącznie środkiem do zaspokajania naszych potrzeb emocjonalnych. Oświecać najbardziej mroczne zakamarki naszego serca i odsłaniać to wszystko, co sprawia, że nie przybliżamy się do świętości Boga. Ale i wlewać światło. Tak, byśmy wiedzieli „czym jest nadzieja naszego powołania, czym bogactwo Jego chwały wśród świętych” i „czym przemożna moc Jego łaski”.