To szczęście móc przebywać w takim towarzystwie. Być wśród tych, którzy dźwigają swój krzyż, wyrzekają się siebie, są uczniami. Jakie to korzystne, wygodne, życiodajne – móc rozpoznać w sobie nawzajem uczniów Jezusa.
Czy jednak umiemy to dostrzec: w ich zmęczonym wzroku, w niecierpliwym słowie, które wymknie im się czasem, w pochyleniu ramion – cień tego krzyża, który codziennie dźwigają? Czy potrafimy ich przez pryzmat tego doświadczenia uszanować? Nie osądzić, a wspomóc?
Czy staniemy przy budujących wieże, przy gotujących się do walki, mówiąc: „będę przy tobie”, „weź pod uwagę także moje siły”, „to będzie nasz wspólny cel”?
Dodaj swój komentarz »