Prawdziwy święty. Czyli taki z krwi i kości. Czyli potrafiący wpaść w gniew i modlitwą gniew uśmierzać.
Jest gniew nienawiści i gniew miłości. Pierwszy chce zgubić, drugi ocalić. Pierwszy sprawia ból, drugi chroni przed bólem wiecznym.
W lapidarnym skrócie: cierpliwość i śpiew psalmów uspokaja napad gniewu.
Jezus jest moją jedyną nadzieją. Tylko On może mnie wybawić od Bożego gniewu.
Łagodność nie boi się środków radykalnych. Boi się gniewu. Dlatego potrzebuje opanowania.
Co więc, jeśli zabraknie nam wiary? Co jeśli w naszym spoglądaniu na Boga zwyciężą ostrożność, podejrzliwość, gniew?
Bóg mówi nam to samo co mówił do Eliasza, gdy ten zląkł się gniewu współziomków...
Członkowie Sanhedrynu nie musieli mieć widzeń, by zauważyć podobieństwo. Wystarczyły nie zionące gniewem i nienawiścią oczy.
Po ludzku trudno wyobrazić sobie tę niezwykłą czułość, sprawiającą, że gniew ustępuje najlepszym wspomnieniom...
Bóg jest cierpliwy. Czeka na owoce naszego życia. Nie unosi się gniewem, nie przychodzi by zatracać...
Złóżmy naszą przeszłość w rękach Bożego miłosierdzia, przyszłość w rękach Jego opatrzności.