Eucharystia od samego początku była dla chrześcijan "źródłem i zarazem szczytem całego życia".
Bo widok ze szczytu jest inny, a w ciszy najlepiej zobaczyć swoje sprawy.
Pomnażanie tego, co daje Bóg, duchowy wzrost, osiąganie szczytów – to jest niezbędne, obowiązkowe, naglące.
Szczyt znika sprzed oczu. Ślepa uliczka. Rzut oka na kompas. Azymut wyznaczony dobrze. Ale gdzie droga?
Szczytem, górą do zdobycia, jest granica ludzkiej wolności. Jezus idzie do człowieka i na niej się zatrzymuje.
Niebo jest stanem, w którym Bóg przenika wszystkich zbawionych miłością. A człowieczeństwo sięga tam szczytu szczęśliwości. Czy w tamtą stronę podążam?
Nie widzimy Jezusa w Ewangelii jako chorego na łożu boleści - ale znajdujemy Go u szczytu cierpienia: umęczonego, poddanego straszliwym torturom ciała i duszy.
Zastanawiam się, czy to się opłaca: być pierwszym. Czy nam na tym zależy i co to znaczy właściwie. Być wolnym? Osiągnąć szczyt własnych możliwości?
Choć kusi osiągnięcie czegoś od razu, to w głębi duszy wiemy, jak to się odbywa: dobro jest okupione wysiłkiem, mądrość rodzi się przez doświadczenie, szczyt zdobywa - mozolną wędrówką.
Nawrócona aktorka, Patrycja Hurlak napisała książkę o Eucharystii. - Można mieć wiele tytułów przed nazwiskiem, ale nie przekazać tyle, co ona - recenzuje o. Zbigniew Ptak OSPPE, twórca Inicjatywy Ewangelizacyjnej Wejdźmy na Szczyt.
Pomimo grzechu, Bóg oferuje nadzieję i obietnicę zbawienia wobec każdego z nas.