Poza Chrystusem nie wiemy ani co to nasze życie, ani śmierć...
Zawsze jakoś będzie. Gorzej czy lepiej, ale koleje losu nie mają ślepych torów.
Nie powiedział, że nic się nie stało. Że okrutna śmierć nic nie znaczy. Że jakoś się ułoży i będzie dobrze. Nie cofnął czasu. Z największego zła wyprowadził największe dobro dla nas – zła sprawców.
Najbardziej zadziwiająca jest obietnica Boga, że wystarczy dwóch ludzi...
Pan solidaryzuje się z całym rodzajem ludzkim i włącza się w grono grzeszników, choć sama jest bez grzechu.
Choć uniżony, ogołocony tak bardzo podobny do ludzi, jednak zwycięski, żywy, wywyższony, Pan. Dlatego przykuwa wzrok.
Tu i tu trzy dni. Tu i tu z bólem serca. Może inaczej, jak tylko z bólem serca, nie da się Go szukać i znaleźć?
Nasze poranione „ja” łaknie miłości, nasze butne „ja” żąda dowodu, nasze „ja” opiera się, niedowierza, wątpi.
Mądrość to wyznaczanie celu i konsekwentne ku niemu podążanie. Jej miarą jest nie tylko ilość przeczytanych książek, zdanych egzaminów...
Pan Bóg nieustannie kieruje do człowieka tylko jedno Słowo – swojego Syna.
… choć do jednego celu.